Akt oskarżenia przeciwko byłemu komendantowi wojewódzkiemu MO w Piotrkowie
Prokurator Janusz Jagiełłowicz z pionu śledczego gorzowskiego oddziału IPN już ma prawie gotowy szkic aktu oskarżenia przeciwko Zdzisławowi W., byłemu komendantowi wojewódzkiemu Milicji Obywatelskiej w Piotrkowie.
To będzie finał drugiego z czterech prowadzonych śledztw przeciwko komendantom wojewódzkim milicji w łódzkiem w czasie wprowadzeniu stanu wojennego. Pierwszy akt - przeciwko byłemu komendantowi wojewódzkiemu milicji w Sieradzu - trafił już do tamtejszego sądu rejonowego.
Sprawa komendanta Zdzisława W. jeszcze poczeka za zakończenie, tak jak IPN czeka na wymagane oświadczenie o stanie majątkowym podejrzanego, co zajmie, jak szacuje J. Jagie-łłowicz, około miesiąca.
W maju prokurator przedstawił Zdzisławowi W., dziś nadinspektorowi w stanie spoczynku, zarzuty popełnienia 36 zbrodni komunistycznych, będących jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości, a polegających na internowaniu 36 działaczy opozycji. Według IPN, Zdzisław W. przekroczył swoje uprawnienia bezprawnie, pozbawiając wolności pokrzywdzonych, bo decyzje o internowaniu podjął na mocy przepisów o wprowadzeniu stanu wojennego, które jeszcze wtedy nie obowiązywały. To, zdaniem IPN, stanowiło formę represji i poważnego prześladowania z powodu przynależności tych osób do określonej grupy społeczno-politycznej.
- To wszędzie wyglądało tak samo, przychodził telefonogram i komendant podpisywał te decyzje, a także nakazy zatrzymania osób zgodnie z listami ustalonymi wcześniej przez MSW - mówi Janusz Jagiełłowicz.
Jak dodaje, mieszkający dziś w Katowicach podejrzany nie przyznaje się do popełnianych mu czynów, złożył wyjaśnienia.
- Nie poczuwa się do winy, bo uważa że działał zgodnie z prawem, tłumaczy tak, jak wszyscy - mówi prokurator Jagiełłowicz.
Zdzisław W. kierował piotrkowską komendą MO od 1 kwietnia 1981 r. do 15 lutego 1988 r. Później - w latach 1988 - 1990, jako generał brygady, był komendantem wojewódzkim milicji w Katowicach, a w 1990 r. - jako nadinspektor - został mianowany na stanowisko komendanta Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
Ze służby odszedł w 1991 r. Dziś nie chce się medialnie i publicznie odnosić do sprawy śledztwa i zarzutów postawionych mu przez IPN.
Z ówczesnego kierownictwa komendy wojewódzkiej MO tylko Z. może być pociągnięty do odpowiedzialności za decyzje o internowaniu działaczy opozycji. Zastępca komendanta, a także naczelnik wydziału śledczego SB w komendzie już nie żyją. - Łącznie internowano wtedy 44 osoby z Piotrkowa, komendant W. podpisał 36 decyzji - mówi prokurator Jagiełłowicz.
- Nie wiedziałem, że jest takie śledztwo, bardzo dobrze, że jest - mówi Zbigniew Mroziński, wtedy jeden z internowanych członków Solidarności, późniejszy poseł. Sam z komendantem W. widział się podczas internowania raz. - Pamiętam, już podczas internowania, w Łowiczu, takie spotkanie z nim i z kierownikiem biura paszportowego - wspomina. Jak dodaje, internowani dostawali propozycje podpisania "lojala", otrzymania paszportu i wyjazdu z kraju.
- Miał taki śpiewny głos, powiedziałem że jak ja mu się nie podobam, to on może wyjechać - dodaje Mroziński.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?