18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na kawę, desery lodowe i lemoniady radomszczanie jeżdżą do Gidlé Café

mk
Na kawę, desery lodowe i lemoniady radomszczanie jeżdżą do Gidlé Café
Na kawę, desery lodowe i lemoniady radomszczanie jeżdżą do Gidlé Café
Takie miejsce na prowincji to rzadkość. Kawiarnia Gidlé Café zachwyca klientów z całej okolicy. Prezentujemy kolejną firmę i jej produkty, którymi może się pochwalić nasz powiat

Gidle - wieś na skraju powiatu i niemal na granicy województwa. Kiedyś przybywali tu głównie pielgrzymi do słynnego w całej Polsce Sanktuarium Maryjnego. Teraz mieszkańcy okolicy przyjeżdżają też na... kawę i lody. Kawiarenka, cukiernia i lodziarnia "Gidlé Café" wygląda niepozornie, w środku wąska sala z kilkoma stolikami, za zewnątrz niewielki ogródek, na stolikach ręcznie wykonane serwety, jak u babci. Co przyciąga radomszczan w to urokliwe miejsce?

- Na sukces kawiarni składa się wiele rzeczy: to, że mamy dobre desery, obsługę, że jest miła atmosfera, wystrój taki, jaki powinien być - opowiada właścicielka Renata Walas, która sama dziwi się, że stworzone przez nią miejsce w ciągu kilku miesięcy stało się tak popularne. - Nieraz słyszę, jak radomszczanie mówią: "Jedziemy do NASZEJ kawiarni", bo to Radomsko najczęściej tu bywa, to "ich" kawiarnia.

W maju minęły trzy lata od powstania"Gidlé Café". Stworzyli ją państwo Walas, była nauczycielka, dziś pracownik firmy medycznej, i jej mąż prowadzący firmę gastronomiczną. Jak tłumaczy pani Renata, otworzenie kawiarni zawsze było marzeniem jej męża, który wychowywał się we Francji.

- On marzył o kawiarni na południu Francji... no ale zaczęliśmy od Gidel, bo ja stąd pochodzę, tutaj mieszkałam całe życie, tu mam rodzinę, tu jest nasza bazylika, znajomi - tłumaczy. - Wiem, że rzadko spotyka się taką kawiarnię w małej miejscowości. Bywa, że ludzie nie mogą w to uwierzyć, czasem pytają: "Dlaczego nie otworzyła jej pani w Łodzi, Bełchatowie?". Nie uważam, aby dobre lokale mogły funkcjonować tylko w miastach. A dlaczego nie na wsi?

W bogatej ofercie "Gidlé Café" są lody na włoskich recepturach, z naturalnych składników, desery lodowe ze świeżymi owocami, koktajle, kawa parzona i podawana zgodnie z kanonami sztuki i pyszne wyroby cukiernicze. - Inspiracje czerpiemy z całego świata, przeważnie z Europy, bo tu często podróżujemy. Francja, Włochy... można u nas dostać creme brulee o smaku lawendowym, waniliowym i orzechowym tak jak we Francji, czy prawdziwe tiramisu. Staramy się zawsze zaskoczyć klienta czymś nowym - mówi właścicielka.

Zapewnia, że stawia na wysoką jakość produktów i obsługi, ale i dobrą muzykę, "nie jakąś łupankę, tylko chillout". - Staramy się być mili i otwarci na klientów, traktujemy ich tak, jakbyśmy chcieli, żeby nas traktowano, gdy idziemy do kawiarni. Klient jest najważniejszy, nieważne czy weźmie gałkę lodów i płaci 2,50 zł, czy zostawi 100 zł. Traktujemy ich tak samo i cieszymy się jak wracają - mówi pani Renata.

Czasami na deser trzeba poczekać. Właścicielka tłumaczy, że to nie McDonalds, gdzie lody podawane są z automatu....

Czytaj dalej na następnej stronie...
Tutaj pracownicy do zamówienia podchodzą indywidualnie, do każdego deseru myte i krojone są świeże owoce, a obsługa pracuje nad tym, by deser nie tylko znakomicie smakował, ale doskonale wyglądał.
- Otworzyliśmy kawiarnię w małej miejscowości i wszystko miało się powoli kręcić, ale bywają weekendy, że liczba klientów przerasta nasze możliwości - przyznaje szefowa "Gidlé Café". - Jesteśmy w szoku, bo z roku na rok jest coraz więcej ludzi. Teraz nawet w tygodniu przyjeżdżają z Radomska "wycieczki" na rowerach.

Skąd ten sukces? Pani Renata zapewnia, że nigdy się specjalnie nie reklamowała, popularność jej kawiarni przyniosła raczej "poczta pantoflowa". - Ludzie często przychodzą z polecenia, komuś się podobało, smakowało, więc zachęca znajomych, żeby też zajrzeli - mówi.

Inna sprawa to utrzymywanie wysokiego poziomu usług.
- Serwujemy bardzo dobrą kawę, która zawsze smakuje tak samo. Klienci ją chwalą, więc nie oszczędzamy, kupując tańsze zamienniki. Lody trafiają do nas aż z Warszawy. Zawsze mamy też świeże owoce, nawet zimą, kiedy nie jest łatwo je dostać, w deserach nie podajemy owoców z puszki - zapewnia właścicielka.

Starania zostały zauważone nie tylko przez klientów, ale i specjalistów z gastronomicznego biznesu. W ubiegłym roku kawiarnia "Gidlé Café" otrzymała główną nagrodę w ogólnopolskim konkursie Food Business Awards w kategorii kawiarnia/lodziarnia działająca indywidualnie (ex aequo z kawiarnią z Krakowa). O wyróżnieniu przypomina dziś gablotka z dyplomem. Widzi ją każdy, kto wchodzi do kawiarni.
- Byłam w szoku - przyznaje pani Renata. - Prowadzenie kawiarni to naprawdę ciężka praca i wielka odpowiedzialność i przed klientem, i przed samym sobą.

Zapytana o plany rozwoju biznesu, odpowiada: - Gdy odbieraliśmy nagrodę, członkowie jury przyznali, że mamy dobrą nazwę, doskonałą do stworzenia sieci kawiarni "miejscowość Café". Mieliśmy nawet pewną propozycję z Puław, ale ja nie chcę ręczyć swoim nazwiskiem, że tak samo będzie gdziekolwiek indziej - wspomina.

Właścicielka dba nie tylko o podniebienia klienteli, ale także o rozwój duchowy. To dzięki niej dwa lata temu do Gidel zawitał projekt Polska Światłoczuła. W 2012 roku uczestnicy imprezy obejrzeli film Bartosza Konopki "Lęk wysokości" i spotkali się z reżyserem, w 2013 roku na gidelskim rynku wyświetlono "Inny świat" twórców projektu Doroty Kędzierzawskiej i Arthura Reinharta. - W organizacji imprezy dużo pomógł mi mój znajomy Bartek Konopka. Kiedyś rozmawialiśmy i powiedziałam mu, że marzę sobie, żeby wyświetlać tutaj w Gidlach polskie filmy, raz w miesiącu wziąć wielki ekran i wyświetlać... i tak zaczęła się przygoda z Polską Światłoczułą - opowiada.

Jak zapowiada Renata Walas, również w tym roku trasa Polski Światłoczułej będzie wiodła przez Gidle. - W planach jest trzydniowe wydarzenie. W ciągu dnia prezentowane będą polskie filmy dla dzieci, a wieczorami dla dorosłych - zdradza.

Właścicielka przyznaje, że nie jest łatwo pogodzić pracy, prowadzenia kawiarni i wychowywania dzieci, ale na razie się udaje. - Zimą dajemy radę, a latem... dobrze, że mamy dziewczyny, które już drugi rok pracują w kawiarni. Ludzie, którzy obsługują klientów są bardzo ważni. Nie ma sukcesu, jeżeli nie ma dobrego pracownika, a pracy, w której ma się kontakt z ludźmi, trzeba oddać swoje serce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto