Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sylwester w Warszawie najlepszy jest w plenerze

Karolina Kowalska
Warszawiacy w sylwestra najlepiej bawili się na placu Defilad. Czy na placu Konstytucji uda się wreszcie zgromadzić 100 tys. imprezowiczów, jak zapowiadają władze stolicy?
Warszawiacy w sylwestra najlepiej bawili się na placu Defilad. Czy na placu Konstytucji uda się wreszcie zgromadzić 100 tys. imprezowiczów, jak zapowiadają władze stolicy? fot. Grzegorz Jakubowski
Najpopularniejszy sylwester świata odbędzie się na Times Square. O szóstej rano czasu polskiego, kiedy wielu z nas zalegnie w pościeli po nocnych szaleństwach, tysiące nowojorczyków odliczać będzie ostatnich dziesięć sekund 2009 roku, wypatrując spadającej kryształowej kuli. Kula spada tu od 1906 r., kiedy tego sylwestra zorganizowano po raz pierwszy. Widok nieporównywalny z niczym. Może poza płonącą czerwonym światłem wieżą Eiffla, którą paryżanie podziwiają z Pól Elizejskich spod Łuku Triumfalnego. Albo pokaz fajerwerków na Harbour Bridge w Sydney.

Do niedawna imprezy na Manhattanie czy w Paryżu były dla wielu warszawiaków nie tylko szczytem marzeń, ale i żywym dowodem na to, że stolicy Polski daleko do światowego poziomu. Od trzech lat miasto robi jednak co w jego mocy, by zmienić tę opinię. I z każdym rokiem coraz lepiej mu się to udaje. Po okresie popularności balów, prywatek i sylwestrowych wyjazdów miejski sylwester na placu Konstytucji staje się modny. Dziś wypada raczej skakać w wielotysięcznym tłumie do piosenek Dody niż w najdroższym klubie raczyć się Dom Pérignon.

W stroju bałwana manikiur niepotrzebny
Marta Antczak, 24-letnia lektorka angielskiego, sylwestrami na świeżym powietrzu zaraziła się w Pradze, do której pojechała jeszcze w liceum. - Okazało się, że nigdzie nie wita się nowego roku tak jak wśród rozbawionego tłumu. To lepsze niż najfajniejsza domówka - dzieli się wrażeniami. Potem były jeszcze Londyn i Paryż, Kraków i Wrocław. - Dopiero dwa lata temu zdecydowałam się na Warszawę, której propozycje dotychczas były słabe albo żadne. Z chłopakiem i przyjaciółką zaryzykowaliśmy zabawę pod Pałacem Kultury. Grały T.Love, Lady Pank i Feel, który bardzo wtedy lubiłam. Nie zawiedliśmy się! Zabawa była przednia, a pokaz fajerwerków po północy wart był nawet tej grypy, której nabawiłam się po całonocnych podskokach na mrozie - wspomina ze śmiechem Marta.

Dla jej siostry Joanny, 30-letniej graficzki, sylwester pod chmurką jest odkryciem tego roku. I doskonałym wynalazkiem na czas kryzysu. - To oszczędność kilkuset złotych. Nie trzeba kupować sukienki, w którą wypada się ubrać nie tylko na wieczór w knajpie, ale nawet do znajomych. Bo na zimnie występuje się w stroju bałwana i naprawdę nikt nie patrzy na to, jak kto jest ubrany. Pod ciepłą kurtkę można założyć choćby dres, byle izolował od zimna, bo i tak nikt nie będzie się rozbierać. Odpada przynajmniej 300 zł. Nie trzeba inwestować kolejnej stówy w modny manikiur i makijaż, bo ręce chowa się w rękawiczki, a twarz i tak zaczerwieni się od mrozu. A fryzura za kolejne setki? I tak rozwiałby ją wiatr albo przykryła czapka - wylicza Joanna, której kilka miesięcy temu obniżono pensję o 20 procent, a tydzień później jej mąż dostał wymówienie. Nagle trzeba było oszczędzać na luksusach, m.in. sylwestrowych imprezach w modnych warszawskich klubach, gdzie za osobę płaci się ponad 300 zł.

Joannie żal trochę snobistycznych imprez, po których przez długie tygodnie śmiali się z mężem z pozerstwa niektórych znajomych. Długo martwiła się, że kryzys odgrodzi ją i Marka od rozrywkowego mainstreamu. - Ale potem okazało się, że coraz więcej znajomych wybiera się w tym roku na plac Konstytucji, bo motywem przewodnim imprezy jest Michael Jackson, który po śmierci zrobił się wśród wielu z nas bardzo popularny. Odżyły sentymenty z dzieciństwa i wszyscy nagle znowu zaczęli słuchać "Billy Jean". No i Maleńczuk, którego lubimy wszyscy - tłumaczy Joanna.

Początkowo towarzystwo Joanny, wzorem dawnych czasów, chciało postawić na obciach. Tak jak dwa lata temu, kiedy wszyscy przebrali się za moskiewskich mafiosów obwieszonych złotem. - Planowaliśmy wyjazd do Łodzi na koncert Dody jako jej klony. Wszyscy w białych kozaczkach i blond perukach. Ale nagle okazało się, że taka podróż to za dużo zachodu, nie ma gdzie spać, a kozaczki nie muszą być najwygodniejsze, zwłaszcza dla panów. I stanęło na Warszawie - tłumaczy Asia. Dla Marka i innych panów ważniejsze były względy praktyczne - znajomość barowej topografii Warszawy. - Po fajerwerkach zechcemy się gdzieś rozgrzać. Najlepiej w cieple. Nie sądzę, żeby tym razem zadowoliły nas Przekąski Zakąski, gdzie trzeba stać na zewnątrz. Ale na pewno uda nam się wbić gdzieś na grzane wino - planuje Marek.

Na plac Konstytucji wybierają się na siódmą, na godzinę przed rozpoczęciem show. Chcą zająć miejsca pod sceną. - Wątpliwe, czy się uda, biorąc pod uwagę liczbę zdesperowanych nastolatek, które przyjdą opiszczeć Edytę Górniak, i fakt, że o miejsce walczyć będzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Ale przynajmniej nie będziemy stać na końcu - tłumaczy Marek.

Kiełbaski z ogniska, rozmowy przy "Herbatniku"
Zupełnie inną wizję sylwestra mają Magda Czerniewska i Bartek Kwiatkowski, para 27-latków z Pragi-Południe. Na co dzień pracują w mediach - ona jako dekoratorka, on jako montażysta - i w dni wolne robią wszystko, by uciec od szeroko pojętego show-biznesu. - Mamy dosyć plastiku, również scenicznego. Tych wszystkich mizdrzących się gwiazdek, imitacji popdiw i popamantów z USA. Po wielu tygodniach pracy przy programie rozrywkowym mam ochotę na ciszę. Chcę powitać nowy rok z dala od stereotypowego odliczania do telewizora i puszczania fajerwerków. A to serwują mi nawet sąsiedzi za ścianą - tłumaczy Magda. Na początku chcieli z Bartkiem zaszyć się w bieszczadzkiej głuszy, ale okazało się, że w Nowy Rok oboje pracują. Propozycja Fundacji "Ja Wisła", która urządza spokojnego sylwestra przy barce "Herbatnik" w Porcie Czerniakowskim, spadła im jak z nieba.

O godz. 20 przy wyłowionej z dna Wisły barce "Herbatnik", znajdującej się między siedzibą straży miejskiej a drewnianym mostkiem, zapłonie ognisko. Trzon imprezy stanowić będą Przemek Pasek z Fundacji "Ja Wisła" i jego znajomi. Nie było oficjalnych zaproszeń, ale spodziewają się wielu sympatyków fundacji i Portu Czerniakowskiego. Ludzie z Ja Wisła zapewniają miłą, refleksyjną atmosferę i rozmowy na ważkie tematy. O resztę trzeba zatroszczyć się samemu.

- Nasz sylwester nie jest zorganizowaną, oficjalną imprezą. Każdy przyjdzie nad Wisłę prywatnie, a z wielu tych prywatek stworzymy wspólnego dużego sylwestra. Dlatego wszystko zależy od potrzeb i zaradności świętujących. Jeśli zechcą podpiec na ogniu kiełbaski, muszą je ze sobą przynieść - tłumaczy Przemek. Jest pewien, że zabawa będzie doskonała. Taka formuła sprawdziła się już bowiem trzy lata temu, kiedy "Herbatnik" pełnił rolę parkietu oświetlonego światłem dwustu świec, a tańczono do muzyki z przyniesionych magnetofonów - jamników.

Magda Czerniewska już naszykowała sojowe kiełbaski (oboje z Bartkiem są weganami), termos na kawę i kawałek koca. - Widzę siebie na tej barce, jak leżę na śpiworze i wgapiam się w gwiazdy, których widoku nie zakłóca świst fajerwerków - śmieje się Magda. Doskonale wie, że przy jej charakterze trudno będzie jej wytrzymać w odosobnieniu. - Nie wytrzymałabym bez gadania - śmieje się Magda.

Na alternatywnego sylwestra namówiła już sporo znajomych. Wstępnie się zgodzili, ale Magda wie, że tylko niektórzy nie ulękną się zimna. - Pewnie zostaną w ciepłych domach przed telewizorem, ale plany są wielkie. Trudno mi ich przekonać, że przy ognisku jest ciepło.

Sama liczy na opowieści o Porcie Praskim i przyszłorocznych akcjach fundacji, takich jak niedawne "ogławianie wierzb", sprzątanie Wisły czy odsłanianie bulwarów.

Dla Dagmary Mieli, 22-letniej asystentki dentystycznej, przełom 2009/2010 to pierwszy sylwester w Warszawie. Dawniej ze swoim chłopakiem Marcinem chodzili do znajomych. Teraz, kilka miesięcy po przeprowadzce z Opola, Nowy Rok chcą powitać po warszawsku.

Zabawę połączą z pracą - Marcin, który jest fotografem, będzie dokumentował zabawę we wszystkich dzielnicach. Zahaczą pewnie o wszystkie warszawskie imprezy. Cichą, Paskową, nad Wisłą też. - O spotkaniach Fundacji "Ja Wisła" słyszałam od znajomych. Nie mogę się doczekać spotkania z osobami zakochanymi w zniszczonym stołecznym nabrzeżu. Tym bardziej że trasa moich pierwszych spacerów wiodła właśnie nad Wisłą - mówi Dagmara. Uwielbiam ludzi pozytywnie zakręconych. Może to z nimi powitam nowy rok? Nie uśmiecha mi się walka o przetrwanie w tłumie na pl. Konstytucji. Mam złe doświadczenie z takimi masówkami. Boję się, że w tłumie mnie zdepczą. Z drugiej strony warto zaryzykować dla fajerwerków - dodaje.

Niespecjalnie też odpowiada jej repertuar polsatowskiej imprezy. Woli coś bardziej rockowego. Chętnie posłucha za to Krzysztofa Krawczyka, który zagra na Białołęce. Wszystko wskazuje na to, że w sylwestra będą z Marcinem tylko we dwoje. Znajomi nie dali się namówić na rajd po imprezach pod chmurką. Wolą bawić się w domach, klasycznie - przy kolacji, winie i z szampanem o północy. - Śmieją się, że będą oglądać mnie w telewizji - wyjaśnia Dagmara. Jeszcze pół roku temu Dagmara i Marcin zastanawiali się nad sylwestrowym wyjazdem do Egiptu. Mieli pojechać całą grupą ze znajomymi z Opola. Pokonał ich kryzys. Znajomi wykruszali się jeden po drugim ze względu na oszczędności. - W końcu zostaliśmy tylko my dwoje, a we dwoje możemy pojechać w wakacje - tłumaczy Dagmara. Dziewczyna uważa, że nie ma znaczenia, gdzie spędzi się sylwestra. Najważniejsze jest nastawienie. Jeżeli w nowy rok wejdzie się z optymizmem, na pewno będzie udany.

Scena jak miasteczko średniej wielkości
Stołeczny sylwester to w tym roku najbardziej wystawna impreza w Polsce. Koncert na placu Konstytucji odbędzie się na wielkiej, multimedialnej scenie, którą budowano przez trzy tygodnie. Konstrukcja sceny ze scenografią ma 80 m szerokości i 30 m wysokości. Moc scenicznych świateł o wystarczająca do oświetlenia 60--tysięcznego miasta. Moc nagłośnienia będzie dwa razy większa niż na warszawskim koncercie Madonny. Do ogrodzenia sceny i sektorów dla publiczności wykorzystane zostaną płotki zabezpieczające o łącznej długości 3,5 kilometra. Spodziewanych jest sto tysięcy ludzi. Na upilnowanie takiego tłumu przygotowani są ochroniarze i służby miejskie. 5,5-godzinne występy transmitować będzie na żywo telewizja Polsat.

W tym roku Syrenka nigdzie nie wyjeżdża
To po raz pierwszy daje stolicy tytuł liderki w rywalizacji miast na najlepszego sylwestra. Ta osiągnęła apogeum w ostatnich latach prosperity. Rozochocone dobrobytem i dbające o prestiż władze lokalne lekką ręką wydawały miliony na windowane do granic absurdu gaże artystów, dekorację sceny i efekty specjalne. Drugie tyle szło na reklamę - w telewizji i na billboardach, z premedytacją umieszczanych w miastach organizujących konkurencyjnego sylwestra. Mniej dosłowne niż plakaty słynnej kampanii "Kraków świętuje. Ciężko wrócić do siebie", przedstawiające Syrenkę, gdańskiego Neptuna i toruńskiego Mikołaja Kopernika odpoczywających na rynku po intensywnej imprezie w stolicy Małopolski, ale nie mniej stresujące dla konkurencyjnych samorządów.

W tym roku brak środków na tak szeroko zakrojoną promocję. Bo jak wszędzie, tak i w dziedzinie rozrywki i marketingu miast zapanował kryzys. Dotychczasowi faworyci - Wrocław i Kraków, walczące zaciekle o transmisję w telewizji - w tym roku oddali pole stolicy. Drogocenny czas antenowy w tym roku zarezerwowany został bowiem dla Warszawy i Łodzi, które walczą o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r.

Imprezę na placu Konstytucji na żywo transmitować będzie Polsat, na placu Wolności w Łodzi - telewizyjna Dwójka. I nie wiadomo, czy to nie magiczna siła telewizji sprawiła, że Doda, od dwóch lat śpiewająca dla wrocławian, zdradziła ich dla Łodzi. Nic bowiem nie przyciąga najjaśniejszych gwiazd tak jak ogólnopolska widownia. I nic nie przyciąga ogólnopolskich telewizji jak najjaśniejsze gwiazdy. W Warszawie: Edyta Górniak, Andrzej Piaseczny i Michael Jackson, wprawdzie tylko duchem, ale jakim! W Łodzi - Doda w sensacyjnym duecie z Marylą Rodowicz, Kombii, Afromental i Pectus.

Inne miasta muszą kombinować. Najbardziej pomysłowy okazał się Kraków, który już drugi rok swoją imprezę reklamuje w internecie, docierając do setek tysięcy odbiorców i nie wydając ani złotówki na reklamę. "Wow! Night. Music Square Session", której główną gwiazdą będzie Agnieszka Chylińska, ma obok oficjalnej strony profil na Facebooku. Na YouTube można obejrzeć promocyjne klipy, a na Blipie trwa konkurs na sylwestrową rymowankę. Dzięki nietypowej promocji Kraków, cieszący się mianem miasta magicznego, ma dużą szansę odebrać sylwestrowiczów Katowicom, gdzie zagra September, Cocotier, PIN, Sasha i Golec u'Orkiestr, czy Poznaniowi, gdzie zamiast koncertu władze miasta zaplanowały wyłącznie pokaz sztucznych ogni. Co prawda w dziesięciu punktach miasta i przy dźwiękach muzyki Chopina, ale w porównaniu z propozycjami łódzką czy warszawską Poznań wypada mizernie. Podobnie Wrocław i Trójmiasto, gdzie zagrają lokalne zespoły.

Ku powszechnemu zdumieniu najlepiej o swoich mieszkańców zadbała w tym roku Bydgoszcz, która szykuje aż dwie imprezy - na Starym Rynku i położonej 16 km dalej dzielnicy Fordon. Na obu wystąpią ci sami artyści: Wilki, Roan i Ptaky, którym transport ze sceny na scenę zapewni miasto.

To jednak niewiele w porównaniu z atrakcjami, jakie swoim mieszkańcom szykuje Warszawa. Dlatego w ostatnią noc roku na Placu Konstytucji bawić się będą prawdziwe tłumy. Zadowolone z oszczędności.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto