Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

DZIEŃ WOLSZTYŃSKI - Dziki niszczą uprawy rolnicze

Roman Rzepa
Zdaniem rolników wzrost pogłowia dzików nastąpił w ciągu kilku ostatnich lat
Zdaniem rolników wzrost pogłowia dzików nastąpił w ciągu kilku ostatnich lat fot. Danuta Rzepa
Doszło już do tego, że po zapadnięciu zmroku zwierzyna podchodzi pod domy, nie bardzo obawiając się ludzi. Zdaniem rolników wzrost pogłowia dzików nastąpił w ciągu kilku ostatnich lat, a wszystko dlatego, że gospodarka łowiecka nie jest prowadzona właściwie.

– Chodzi nam tylko o to, by zwierzyna nie niszczyła naszych upraw – mówią rolnicy. - Cóż z tego, że koło łowieckie wypłaca nam odszkodowanie. Rzadko rekompensuje ono wszystkie straty, które ponieśliśmy. To koło łowieckie powinno zabezpieczyć tak swój teren, by zwierzęta nie wchodziły nam w szkodę. Wystarczyłoby przecież postawić ogrodzenie wzdłuż terenów leśnych i zejścia do jeziora. Na Wyspie Konwaliowej jest bowiem spore siedlisko dzików. Cały dzień spędzają na wyspie, która jest niedostępna dla ludzi, a po zapadnięciu zmroku przepływają jezioro i karmią się na naszych polach. Nie mamy nic przeciwko zwierzynie, ale nie możemy pozwolić na niszczenie efektów naszej ciężkiej pracy. Za chwilę będziemy musieli szukać zatrudnienia poza rolnictwem, bo nie będziemy w stanie utrzymać się z pracy na roli, która przez szkody staje się mniej dochodowa. Nie dość, że nasze plony zależne są od zmiennej aury, to jeszcze trzeba brać pod uwagę szkody.

Co prawda możemy otrzymać z koła łowieckiego baterię do elektrycznego pastucha, ale całe ogrodzenie musimy wykonać sami – dodaje pan Janusz. - Skąd mamy brać czas na to wszystko. Wysianie na łąkach specjalnego preparatu kosztuje około 200 zł na hektar, a jego skuteczność jest wątpliwa. W komisjach szacujących szkody są tylko myśliwi. Dlaczego nie ma też przedstawicieli gminy czy ośrodka doradztwa rolniczego.

Zdaniem rolników sporo dzików przyszło w rejon Radomierza od strony Sławy, gdzie zlikwidowano część upraw.
Dziki były zawsze, ale nigdy nie było ich tak dużo jak teraz – dodaje pan Grzegorz. - Myśliwi powinni dokonywać więcej odstrzałów.
Michał Sturmer, prezes koła łowieckiego „Dzik” z Moch, które posiada obwód łowiecki na terenie Radomierza częściowo podziela zdanie rolników.
- To odwieczny problem, który trudno rozwiązać – mówi M. Sturmer. - Co prawda dzików jest trochę więcej niż w poprzednich latach, ale nie jest to jakaś plaga. Ich migracja spowodowana jest częściowo tegoroczną powodzią. Dziki przeniosły się w tereny mniej zagrożone. Akurat lasy naszego obwodu położone są na terenach pagórkowatych. Już od kilku lat zwiększamy plany odstrzałów. Nie można ich określać dowolnie. Są one dostosowane do ilości zwierzyny. Jej pogłowie liczone jest w marcu. Wówczas też ustalany jest plan odstrzałów, nie tylko przez nasze koło, ale też samorząd gminny i nadleśnictwo. Na wiosnę tego roku na terenie obwodu, w którym leży też Radomierz, było 26 dzików i taka też ilość została zaplanowana do odstrzału. Plan już został zrealizowany, więc teoretycznie dzików nie powinno tam być, ale wiadomo że na wiosnę urodziły się młode, mogły też przyjść z sąsiednich obwodów. Akurat ten obwód graniczy z trzeba innymi należącymi do kół łowieckich Knieja Śmigiel, Kaczor Rakoniewice i ośrodka hodowli w Parzęczewie. Jako że dzików nadal jest sporo złożyliśmy wniosek do nadleśnictwa o zwiększenie odstrzału na tym terenie o kolejnych 26 sztuk.

- Nie raz wnioskowaliśmy o zwiększenie ilości odstrzałów i zawsze nasze wnioski spotykały się z akceptacją ze strony Nadleśnictwa – dodaje M. Strumer. - Zmniejszenie pogłowia jest też w interesie naszego koła, bo im mniej zwierzyny, a zwłaszcza dzików, tym mniej szkód w rolnictwie, a tym samym mniej odszkodowań. W tym roku wydaliśmy na nie wyjątkowo dużo, bo około 30 tys. zł, a jeszcze kilka wniosków czeka na rozpatrzenie. Tymczasem średnio w roku wydajemy na odszkodowania 11-15 tys. zł. Zwierząt nie można jednak wybić zupełnie. W lesie musi być zachowana równowaga między gatunkami. Polowań nie można organizować przez cały rok. Akurat w okresie, gdy dziki dokonują największych szkód w uprawach , w większości są pod ochroną. Na wszystkie polować można dopiero od jesieni, gdy młode dziki są już odchowane.

- Rolnicy też powinni zadbać o swoje uprawy – mówi prezes. - Nie my jesteśmy właścicielami wolno żyjącej zwierzyny. Należy ona do skarbu państwa. Staramy się jak możemy, ale trzydziestu ludzi nie jest przecież w stanie zabezpieczyć wszystkich upraw. Co piątek i sobotę wysypujemy w lasach pasy kukurydzy i zbóż, ale zwierzyna jak to zwierzyna chodzi własnymi ścieżkami. Nie jesteśmy w stanie zmusić jej, by jadła tylko przywiezioną przez nas karmę, a przywozimy jej naprawdę dużo. W tym roku kupiliśmy 40 ton karmy - 11 ton kukurydzy, 6 ton kiszonki, tonę pszenicy, owsa, marchwi, wysłodków buraczanych. Uprawiamy także 14 ha poletek. To wszystko kosztuje. Za tonę wysuszonej kukurydzy płaciliśmy tysiąc złotych. By zmniejszyć koszty zbieramy resztki po uprawach ziemniaków czy buraków.

– Ogrodzenie lasów jest nierealne – dodaje M. Strumer. - To tak, jakby pieszego próbować odgrodzić od drogi. Zwierzyna zawsze znajdzie sobie przejście. Jeżeli chodzi o komisje szacujące szkody to ich skład wynika z obowiązujących przepisów. Jeżeli rolnicy mają zastrzeżenia to zawsze mogą się odwołać od ustaleń i niekiedy korzystają z tej możliwości. Wówczas sprawy są rozpatrywane ponownie przez samorządy gminne lub sądy. Rolnicy również muszą zadbać o swoje uprawy. Wystarczy, by powiadamiali myśliwych, gdy dziki zaczynają się pojawiać w danym rejonie. Wówczas można tak zwiększyć patrole czy wysypać środki odstraszające i zapobiec zniszczeniom. Gdy pojawia się cała wataha jest już za późno. Trzeba mieć też świadomość, że dzika nie tak łatwo ustrzelić. Nie przy każdej pogodzie jest to możliwe. Wyposażamy też rolników w baterie do elektrycznych pastuchów, a w niektórych przypadkach pomagamy także grodzić pole. Trudno jednak być wszędzie.

M. Strumer podkreśla, że przy każdej okazji myśliwi przybliżają rolnikom swoją działalność.
- Wiele można przez to osiągnąć – mówi M.Strumer. - Niestety rolnicy nie zawsze chcą słuchać naszych argumentów. Obecnie ministerstwo rolnictwa przygotowuje nowelizację ustawy o prawie łowieckim, która ma bardziej zobligować rolników do współpracy z myśliwymi. Być może uda się wypracować w końcu takie rozwiązania, które zadowolą wszystkie strony.

Temat nie raz był omawiany nie tylko na spotkaniach gminnych i powiatowych, ale także poruszany w interpelacjach poselskich. Jak dotąd nie znaleziono złotego środka. Być może rozwiązaniem byłyby celowe dotacje do grodzenia upraw, a może nasi Czytelnicy podsuną własne pomysły.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wolsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto