Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fameg w sądzie. Ciąg dalszy procesu ws. upadłości spółki pracowniczej

Justyna Drzazga-Nowińska
Wtorkowa rozprawa przed radomszczańskim sądem trwała kilka godzin. Stawili się wszyscy świadkowie
Wtorkowa rozprawa przed radomszczańskim sądem trwała kilka godzin. Stawili się wszyscy świadkowie Justyna Drzazga-Nowińska
Radomszczański sąd znów zajmuje się upadłością spółki pracowniczej Famegu. Czy tym razem wyrok będzie inny?

Przed radomszczańskim sądem ponownie stanęli byli prezesi spółki Fameg Pracownicy, Adam L. i Jolanta M. Prokuratura zarzuca im, że nie złożyli wniosku o upadłość firmy, choć jej sytuacja finansowa była trudna, a kwota zobowiązań przekroczyła wartość spółki.

Radomszczańska Temida tą sprawą już raz się zajmowała. Tyle że zarzuty warunkowo umorzono, a adwokat oskarżonych złożył apelację. W rezultacie Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim odesłał sprawę do sądu w Radomsku do ponownego rozpoznania.

Sędzia Piotr Strzelczyk, by poznać bliżej sytuację finansową, w jakiej znalazła się przed upadkiem firma Fameg Pracownicy, poprosił o dane m.in. z urzędów skarbowych. Z informacji Urzędu Skarbowego w Radomsku wynika, że władze spółki dość często wstępowały o odroczenie terminów spłat podatków. Łącznie radomszczańska skarbówka wydała 30 takich decyzji. Ostatecznie spółka nie uregulowała dwóch spłat, za luty 2006r. w wysokości 420 tys. złotych i za luty 2007 r. - 492 tys. złotych. Tymczasem łódzka skarbówka poinformowała sąd, że spółka w 2008 r. cztery razy nie zapłaciła podatku dochodowego i VAT, w sumie było to przeszło 2 mln złotych.

W miniony wtorek sąd przesłuchał dziewięć osób, wśród których byli m.in. pracownicy i przedstawiciele związków zawodowych. Sędzia pytał świadków, czy spółkę Fameg Pracownicy było w ogóle stać na podwyżkę płac, do której doszło.
- Z tego co wiem, to nie. Podwyżki wprowadzono raczej pod naciskiem pracowników - twierdził Arkadiusz Gaik, który był kierownikiem kontroli jakości w Fameg sp. z o.o. (od 5 lat nie pracuje już w Famegu).

Podobnie zeznał Andrzej Dybka, szef famegowskiej "Solidarności".
- Podwyżkę przyznano pod wpływem pracowniczych nacisków, choć już wtedy sytuacja spółki nie była wesoła. Zarząd na bieżąco informował nas o sytuacji w zakładzie, ale większość załogi nie wierzyła, że naprawdę jest źle - oznajmił.

O tym, że pracownicy przeszli ze spółki Fameg SA z korzystnymi przywilejami (np. wysokie jubileusze, odprawy) mówiła zaś Halina Klekot, była księgowa.
- To było duże obciążenie dla nowej spółki. Dopiero po kilku miesiącach układ zbiorowy został zmieniony, na mniej korzystny, ale chodziło o utrzymanie spółki - powiedziała.
Zbigniew Danielski, który był mistrzem na wydziale desecz-kowni, zeznał, że gdyby pracownicy nie przeszli do spółki pracowniczej, pewnie straciliby pracę. - Brak wniosku o upadłość uzasadniał fakt, iż było światełko w tunelu dla spółki i szansa utrzymania miejsc pracy - powiedział.

Tymczasem według innego świadka, Grzegorza Derwisza, pierwszego prezesa Fameg Pracownicy (był nim tylko przez kilka miesięcy) spółka miałaby większe szanse na przetrwanie, gdyby nie ciągłe naciski ze strony szefów Famegu sp. z o.o.
Kolejna rozprawa odbędzie się 25 października.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto