Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fameg w sądzie. Dlaczego szefowie spółki nie ogłosili upadłości?

Jacek Drożdż
Fameg przeżywał trudne chwile, ale wciąż produkuje słynne meble
Fameg przeżywał trudne chwile, ale wciąż produkuje słynne meble Ewelina Borowiecka
W sądzie w Radomsku od nowa zaczął się proces Adama L. i Jolanty M., byłych szefów spółki Fameg Pracownicy

Dlaczego szefowie spółki Fameg Pracownicy nie zdecydowali się na wcześniejsze ogłoszenie upadłości, choć sytuacja finansowa firmy była trudna, a kwota zobowiązań przekroczyła wartość samej spółki - chciał wiedzieć sąd podczas rozpoczętego ponownie procesu Adama L. i Jolanty M.
W Sądzie Rejonowym w Radomsku w tym tygodniu ruszyła sprawa spółki Famegu Pracownicy. Jej byłym szefom, prezesowi Adamowi L. i wiceprezes Jolancie M. prokurator zarzuca, iż "nie złożyli wniosku o upadłość firmy, choć wskazywały na to okoliczności". Zdaniem prokuratora, taka decyzja powinna zapaść już w lutym 2008 roku, a wniosek złożono ostatecznie w lipcu 2008 roku.

Oskarżeni nie przyznają się do winy. - Zadecydował aspekt społeczny. Zatrudnialiśmy ponad tysiąc osób, które z chwilą upadłości straciłyby pracę. Tymczasem wszedł w życie opracowany przez nas program restrukturyzacyjny, podpisaliśmy układ z wierzycielami... Mogliśmy wyjść z kłopotów - wyjaśniał sądowi Adam L. - Tymczasem w lipcu 2008 roku doszło do kryzysu ekonomicznego, Fameg z o.o. drastycznie ograniczył nam liczbę zamówień, nie było więc sensu utrzymywania spółki. Dlatego złożyliśmy wniosek o upadłość.

- To był dla nas grom z jasnego nieba. Od stycznia 2008 roku nasza praca zaczęła przynosić efekty. W styczniu wyszliśmy na mały plus. Cały kwartał zamknęliśmy dodatnim wynikiem finansowym - mówiła Jolanta M. - I nagle okazało się, że w jednym miesiącu wszystko jest w porządku, a w następnym dostaliśmy pismo o ograniczeniu produkcji. Nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy wystąpić o upadłość.

Prowadzący sprawę sędzia Piotr Strzelczyk chciał wiedzieć, czy były inne możliwości ratowania spółki, np. czy Fameg Pracownicy mógł nadal działać, ale z mniej liczną załogą. - Gdybyśmy wiedzieli o ograniczeniu produkcji przez Fameg trzy miesiące wcześniej, moglibyśmy przygotować się do redukcji pracowników i utrzymania zatrudnienia na poziomie ok. 700 osób - tłumaczył Adam L.

Przypomnijmy, że obie spółki były ze sobą ściśle powiązane. Fameg Pracownicy zatrudniał ludzi, którzy zajmowali się produkcją mebli. Natomiast Fameg sp. z o.o. był właścicielem maszyn i urządzeń, na których wykonywana była praca. Czy była więc możliwość, by Fameg sp. z o.o. przejął pracowników już na początku 2008 roku?
- Ta spółka była w trudnej sytuacji. I podejrzewam, że nasza decyzja o ogłoszeniu wówczas upadłości przyczyniłaby się do upadłości również tej spółki - stwierdził Adam L.

A o tym, że sytuacja spółki produkcyjnej nie była łatwa przekonywał sąd Andrzej Zamożny, jej prezes i świadek w sprawie. - Po przejęciu części załogi Famegu Pracownicy mówiłem swoim pracownikom, że wcale nie ma pewności, że to samo nie czeka nas za trzy miesiące - przypomniał.

Na pytania sądu ma odpowiadać 18 świadków, m.in. pracownicy, szefowie spółek... To drugie podejście, bo już raz radomszczańska Temida tą sprawą się zajmowała. Wtedy ją warunkowo umorzono. Adwokat oskarżonych złożył jednak apelację. Sąd Okręgowy w Piotrkowie odesłał zaś sprawę do ponownego rozpoznania. Kolejną rozprawa odbędzie się 20 września.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto