Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobiece oblicza starosty, czyli z Beatą Pokorą o polityce, stereotypach, rodzinie i... motocyklach [ROZMOWA]

mk
Beata Pokora, starosta radomszczański
Beata Pokora, starosta radomszczański fot. Archiwum prywatne
Z okazji Dnia Kobiet rozmawiamy z Beatą Pokorą, starostą powiatu radomszczańskiego.

Kobiety to słaba płeć? A może silniejsza pod wieloma względami od mężczyzn?
- W dzisiejszych czasach raczej nie możemy już mówić o takim zróżnicowaniu. Są i kobiety na stanowiskach i takie, które wolą zostać w domu. Każdy człowiek jest inny, mamy tak samo słabych i silnych mężczyzn. Myślę, że w kwestiach zawodowych różnicy nie ma. Prywatnie uważam jednak, że rzeczywiście kobiety są delikatniejsze, bardziej uczuciowe, wrażliwe, a przez to pomocne. I tak powinno być. Z drugiej strony to mężczyzna zawsze powinien być tym silnym, w którym kobieta może znaleźć oparcie.

Fajnie jest być kobietą? Co mamy takiego, czego nie mają faceci?
- Dobrze czuję się w skórze kobiety, nigdy nie byłam zwolenniczką marszów, upominania się o swoje prawa. Nie czuję w naszym kraju dyskryminacji ze względu na płeć. Bóg najpierw stworzył mężczyznę, tak „na próbę”, by potem stworzyć ideał – kobietę. Jako „baba” radzę sobie, jak mogę. W moim domu nie ma stereotypów i z góry narzuconych ról, mamy partnerski układ. Domowe obowiązki wykonuje ten, kto akurat jest w domu i ma na to czas. Przyznam, że mój mąż np. gotuje lepiej ode mnie, ale i ja nie boje się bardziej męskich obowiązków, palę w piecu, kopię ogródek, potrafię jeździć traktorem.

Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień, byłabym...
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Chociaż właściwie to miałam być mężczyzną. Mam dwie dużo starsze siostry, a kiedy moi rodzice dowiedzieli się, że będą mieli trzecie dziecko, to miał być długo wyczekiwany chłopak. Podobno, gdy tata przyjechał do szpitala i dowiedział się, że urodziła mu się trzecia córka, omal nie rzucił się na portiera. Strasznie się zdenerwował. Potem to przestało mieć znaczenie, po latach stwierdził, że nie zamieniłby mnie na dziesięciu synów.

Pani ma jednego syna, właściwie to już dorosły człowiek. Więc teraz chyba czas zacząć myśleć o wnukach...
- Syn ma 19 lat i myślę, że w tym wieku na dzieci chyba trochę za wcześnie. Ale tak… myślę już o wnukach, czekam i nieraz w domu o tym rozmawiamy. To musi być strasznie fajne, w końcu mówi się, że wnuki kocha się jeszcze bardziej niż własne dzieci. Dziadkowie zwykle mają więcej czasu niż rodzice i ta miłość jest bardziej widoczna.

Jaką Pani jest matką? Nadopiekuńczą, „matką Polką dowożącą” czy może postawiła Pani na wczesne uczenie syna samodzielności?
- To bardzo trudne pytanie, bo kwestię samodzielności ja widzę inaczej, a mój syn - inaczej. Twierdzi, ze jestem przewrażliwiona. Ale może tak musi być. Jest jedynakiem, więc o kogo mam się martwić? Teraz staram się już nie kontrolować, nie dopytywać, nie wysyłać dziesiątek sms-ów, ale ciągle myślę... Jestem „matką Polką dowożącą” i wożę syna na randki, ale myślę, że już niedługo. Sama mam 43 lata, moja mama – 81, a to tej pory strofuje mnie: „ciepło się ubierz”, „załóż czapkę”, „nie chodź bez skarpetek”. Nie ma wieku, w którym przestaje się być dzieckiem dla swoich rodziców.

Co dziś jest dla Pani najważniejsze? Rodzina? Kariera?
- Zawsze rodzina i zdrowie, nic nigdy nie było ważniejsze i nie będzie. Mówi się, że jak w życiu rodzina jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na właściwym. Tak jest ze mną.

Chyba dla każdej kobiety ważny jest wygląd. Dużo czasu spędza Pani przed lustrem?
- Nie, chyba nie. Wiadomo poranna toaleta, pięć minut na makijaż, w pracy oczywiście trzeba kontrolować, czy włosy nie są potargane, koszula się nie zadarła, ale bez przesady.

A szafa pęka w szwach? Czego jest w niej najwięcej? Butów, torebek?
- Torebek? Nie, jak zapakuję jedną i noszę ją póki ucho się nie urwie. Do butów rzeczywiście mam słabość, ich mam najwięcej...

Ile?
- Proszę nie pytać... (śmiech) Trudno powiedzieć... Lubię buty...

Ale ma Pani także „męskie” słabości. W młodzieżowych kręgach mówi się o „tej mamie, która jeździ motorem”. Ile w tym prawdy?
- Od kilku lat jeżdżę z mężem motorem... i to bardzo często. Właściwie w każdy weekend, o ile mąż ma czas. Zaczęło się niespodziewanie, bo zawsze byłam przeciwniczką motocykli, które kojarzyły mi się z niebezpiecznymi ścigaczami i zawrotną prędkością. Gdy mąż wspominał, że zrobi prawo jazdy na motocykl, groziłam, że wyprowadzę się z domu. Aż któregoś razu na wczasach spotkaliśmy kilka par na motorach. Wtedy stwierdziłam, że „coś w tym musi być”. Po powrocie mąż zapisał się na kurs, potem kupił motor i tak już zostało. Razem pojechaliśmy na zlot na Jasną Górę, wtedy bardzo to przeżyłam i zrodziła się pasja.

Co takiego jest w motocyklach?
- Kiedy się gdzieś jedzie autem, wsiada się i już chce się być na miejscu. Jazda motorem daje zupełnie inne postrzeganie natury, wolności. Po dojechaniu do celu pyta się: „to już?” Z auta wszystkiego się nie dostrzega. Motorem byliśmy już nad morzem, w górach Jeździmy na wszystkie zloty i uroczystości. Syn jest duży, więc cieszy się, jak wyjeżdżamy. Ktoś może powiedzieć, że człowiekowi na starość „odbija”, ale to naprawdę świetna sprawa...

Czytaj dalej na następnej stronie...

To bliskość natury sprawiła, ze przeprowadziła się pani z miasta na wieś?
- Na wsi żyje się spokojniej, stosunki między ludźmi są inne, bardziej życzliwe. Pod Kobiele przeprowadziliśmy się 10 lat po ślubie. Teraz ludzie nie zawsze wierzą mi, gdy opowiadam jak wygląda życie na wsi. Jest jak w rodzinie i nie ma tu żadnego znaczenia, że po sąsiedzku mamy samych Pokorów. Ludzie są pomocni, przyjaźnie nastawieni, pilnują nawzajem swoich podwórek. Jest inaczej.

Podobno chłopaki nie płaczą, a kobiety? Czy starosta pozwala sobie na łzy?
- Muszę przyznać, że jestem płaczkiem. Płaczę, oglądając filmy, reportaże, kiedy się wzruszam, usłyszę jakąś złą wiadomość. Na przykład nie oglądam filmu „Uwierz w ducha” bez chusteczek. Kiedy mąż widzi, że zaczynam ocierać łzy zapowiada, że zaraz wyłączy telewizor... i muszę obiecać, że już nie będę. Nie wstydzę się uczuć.

Na koniec trochę polityki. Kobietom w polityce jest trudniej?
- Jest trudniej o tyle, że kobiety wciąż muszą obalać stereotypy, udowadniać mężczyznom swoją wartość. W ostatnich latach wiele się pod tym względem zmieniło, kobiet w polityce jest coraz więcej.

W powiecie radomszczańskim jest pani pierwszą kobietą na stanowisku starosty? To wyzwanie, odpowiedzialność, a może nagroda? Jak Pani to odbiera?
- To koalicja wyznacza osobę do pełnienia takich funkcji, więc jest to dla mnie duże wyróżnienie ze strony radnych. Przede wszystkim jednak funkcję starosty postrzegam w kategoriach odpowiedzialności. Zostałam starostą w trudnym momencie dla naszego samorządu i mam świadomość, że zostało niewiele czasu do końca kadencji, a chciałabym zrobić dla powiatu jak najwięcej.

Jest pani także pierwszym starostą wywodzącym się z pionu urzędniczego. Karierę zawodową zaczynała pani od najniższego stanowiska...
- Pracę w starostwie zaczynałam jako referent w wydziale inwestycji i zarządzania drogami. Nigdy nie miałam wielkiego parcia na wysokie stanowiska, awansowałam powoli. Najpierw na starszego referenta, potem podinspektora, inspektora, specjalistę, kierownika, aż w końcu zostałam członkiem zarządu.

Dziś jest pani spełniona zawodowo, czy może są jeszcze jakieś cele do osiągnięcia?
- Zawsze starałam się wykonywać swoją pracę rzetelnie, czy będąc na umowie o pracę, czy później pełniąc funkcje członka zarządy czy starosty. Zdaje sobie jednak sprawę, że na takich stanowiskach się bywa. Właściwie na każdej sesji można się z funkcją pożegnać, staram się więc doskonalić wykształcenie i umiejętności, by nie być całkowicie zależą od polityki. Wciąż się czegoś uczę, studiuję.

Czego starosta życzy sobie z okazji Dnia Kobiet? I imienin?
- Nie, imienin nie obchodzę 8 marca. Wszyscy – mąż, sąsiedzi i znajomi - mówią na mnie „Jadzia”. Nie wiem skąd się to wzięło, ale wypada mi obchodzić imieniny w Jadwigi. A z okazji Dnia Kobiet życzę sobie zdrowia, dla mnie i dla wszystkich, spokoju, żeby otaczali nas dobrzy i życzliwi ludzie. Mniej nerwów i zawirowań politycznych, a więcej dialogu. I żeby chrześcijańskie ideały, o których tyle się mówi, były realizowane, a nie pozostawały tylko w teorii.

Rozmawiała Małgorzata Kulka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto