- Lubimy harcerzy, ale młodzież może zakłócić nam spokój - tłumaczą.
Przypomnijmy, w sierpniu ubiegłego roku magistrat postanowił oddać nieużywane schrony radomszczańskim harcerzom. Kilka miesięcy temu przekazano jeden, taki który zdaniem Sławomira Witkowskiego, szefa biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w urzędzie miasta, był w najlepszym stanie.
Jeszcze w sierpniu 2009 r. Witkowski zapewniał, że jeżeli eksperyment się powiedzie, harcerze dostaną kolejne pomieszczenia. W Radomsku jest bowiem jeszcze sześć schronów, które nadawałyby się na harcówki. Teraz - jak twierdzą lokatorzy bloku przy ul. Prymasa Wyszyńskiego - okazuje się, że pomysłu magistrat nie skonsultował z mieszkańcami.
A ludzie są perspektywą sąsiedztwa zbulwersowani. - Nie zgadzamy się na takie rozwiązanie. Nikt nas nawet o zdanie nie pytał, czy wyrażamy zgodę, aby w naszym bloku była harcówka - mówi Zofia Kotnis, mieszkanka wspólnoty.
Kobietę nie przekonują argumenty, że nie chodzi lokal rozrywkowy, tylko o zbiórki harcerskie.- Jeden harcerz przyprowadzi znajomego, inny koleżankę... I będziemy mieli tłum. A w tych czasach młodzież ma różne pomysły - dodaje kobieta.
Mieszkańcy są zaskoczeni umieszczeniem w schronie harcówki, bo jak twierdzą, również kwestie techniczne nie zostały z nim przedyskutowane. - Wychodzi na to, że my będziemy płacić za zużywaną przez nich wodę i światło, bo przecież te pomieszczenia nie mają osobnych urządzeń pomiarowych - argumentują.
Zdaniem szefa biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w urzędzie miasta, magistrat może się przyznać do niedopatrzenia, polegającego na tym, że latem zeszłego roku nie powiadomiono wspólnoty o tych planach. Z drugiej strony podkreśla, że schrony należą do miasta. - Ja nikomu nie zwracam uwagi, że nie może w bloku trzymać psów, bo brudzą przed posesją - mówi.
- W naszym kraju, a Radomsko nie jest wyjątkiem, wszystko załatwiane jest od końca - komentuje Tadeusz Proszowski, lokator bloku przy Wyszyńskiego. - Najpierw coś się wymyśla i robi, a później nagina do tego obowiązujące przepisy.
Zdaniem przedstawicieli wspólnoty, dopiero ich protest sprawił, że teraz mieszkańcy otrzymali od miasta pisma, informujące o zmianie sposobu użytkowania schronu. - To obowiązująca procedura w tej kwestii - tłumaczy Sławomir Witkowski.
Lokatorzy twierdzą, że zgodzą się na harcówkę, jeśli miasto spełni ich warunki. - Chcemy, aby założono solidne kraty, oddzielające urządzenia centralnego ogrzewania od schronu, liczniki na wodę i światło, a także, aby naprawiono wąskie schody. No i żeby harcerze zachowywali się cicho.
Zdaniem magistratu tego, że harcerze będą zakłócać spokój, nie ma się co obawiać. Do schronu prowadzą bowiem podwójne metalowe drzwi z gumową uszczelką. W umowie z harcerzami jest zaś klauzula, że w razie potrzeby zwolnią schron w ciągu 24 godzin.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?