Konflikty w SLD w Radomsku?

Konwencję zwołano, by delegaci udzielili wotum zaufania zarządowi partii w powiecie i jego przewodniczącej, Danucie Kałuzińskiej. Głosowania nie było, bo nie było quorum. Zjawiło się tylko 16 delegatów. Większość (45 osób) pojechało do Kobiel Wielkich, korzystając z zaproszenia wójta Henryka Więckowskiego, który organizował spotkanie ph. "Lewica i samorządność".

- Trzeba skończyć wreszcie z monarchią w szeregach naszego ugrupowania, w którym pięć osób uzurpuje sobie prawo do decydowania o wszystkim - komentował członek SLD z Radomska (prosi o anonimowość).

Jan Broszkowski, sekretarz SLD w powiecie jest zdziwiony zachowaniem kolegów.
- Jeżeli nie podoba się nasza praca to na konwencji można było złożyć wotum nieufności i odwołać zarząd. Wszystko wymaga dyskusji, ale trudno o nią, bo część członków SLD nie przychodzi na spotkania - mówi.

- Nie ma mowy o odwołaniu - ripostuje Henryk Więckowski. - Delegaci z dużych struktur mają zaledwie 1/3 mandatów a ze środowiska pani Kałuzińskiej, pana Zagórowicza i Broszkowskiego - 2/3, więc o jakim odwołaniu mówimy? Czas skończyć z rozrabianiem wewnątrzpartyjnym.

Ryszard Szczygłowski, radny miejski też nie szczędzi słów krytyki wobec obecnej sytuacji w powiatowym SLD.
- Nie chciałem uczestniczyć w konwencji, bo nie chcę łamać statutu. Czas skończyć z myśleniem z lat 80. - dodaje. - Jest grupa tzw. hamulcowych, którzy torpedują wszystkie nowe pomysły, nie mogą pogodzić się z tym, że młode osoby chcą pracować w partii. A mam ponad 20 deklaracji nowych, młodych kandydatów do koła miejskiego SLD.

- Nie powiedziałabym, że trzeszczy w radomszczańskiej lewicy - mówi Danuta Kałuzińska, szefowa SLD w powiecie. - Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Informuje się nas, że w strukturach miejskich są 22 koła i 183 członków, a po spotkaniach okazuje się, że jest tylko 10 kół i 73 członków. Postanowiliśmy rozwiązać struktury miejskie i budować je od podstaw. To jest główna przyczyna zgrzytów.