Gdy telewizja pokazała ojca, który w przychodni, gdzieś w kraju kradł maskotki, zgromadzone, aby rozweselić chore dzieci, wielu pracowników radomszczńskiego szpitala pomyślało - u nas jest niewiele lepiej.
- Wciąż dochodzi do kradzieży dokonywanych przez pacjentów i osoby odwiedzające naszą placówkę. Łatwym łupem pada wiele przedmiotów - mówi Ireneusz Owczarek, dyrektor ds. technicznych Szpitala Powiatowego w Radomsku.
Wymienia długą listę utraconych rzeczy: ręczniki, koce, papier toaletowy, pokrętła...
- Były też przypadki demontażu urządzeń sanitarnych - wspomina. - Niedawno ktoś usiłował ukraść z ubikacji deskę klozetową.
Okazja czyni złodzieja - wzdychają kobiety sprzątające szpital. Z wózków, na których gromadzą środki czystości i akcesoria giną płyny, gumowe rękawiczki, mopy, środki dezynfekcji.
- Takie rzeczy też ludziom się "przydają". Wystarczy chwila nieuwagi, gdy wózek zostaje na korytarzu, a ja sprzątam gabinet i... błyskawicznie coś z wózka ginie - mówi pani Wanda.
- Nadal pokutuje stare rozumowanie, że "to nie moje, bo państwowe", więc można przywłaszczać, niszczyć, dewastować. Jeden coś ukradnie, a traci reszta pacjentów - denerwuje się Marian Ozga, pacjent radomszczańskiego szpitala.
- Najgorzej w naszej placówce raczej jeszcze nie jest. System monitoringu, 96 kamer, o których jasno informuje plansza wywieszona przed wejściem do szpitala, skutecznie studzi zapał złodziei - ocenia Radosław Pigoń dyrektor Szpitala Powiatowego w Radomsku.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?