Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Silniczki w gminie Żytno (powiat radomszczański) mówią:"Bobry albo ludzie?"

Justyna Drzazga-Nowińska
Poszkodowani mieszkańcy Silniczki pokazują zalane pola i łąki, do których praktycznie nie mają dostępu
Poszkodowani mieszkańcy Silniczki pokazują zalane pola i łąki, do których praktycznie nie mają dostępu Justyna Drzazga-Nowińska
Mieszkańcy Silniczki (gm. Żytno) dość już mają niepokornych sąsiadów, którzy zadomowili się w ich okolicy. Chodzi o bobry, które budują tamy i przyczyniają się do wylewania na tamtejsze pola i łąki wody z małej rzeczki Silniczki.

- Cały rok tu woda stoi. Nie opada, bo utrudniają jej to liczne tamy. Tych bobrzych budowli nie można się nawet doliczyć, bo do zalanych terenów praktycznie nie mamy dostępu - mówi Barbara Kolmas, sołtys Silniczki.

W Silniczce nie ma gospodarza, któremu bobry nie wyrządziłyby szkód. Sytuacja jest na tyle zła, że ludzie muszą jeździć do pobliskich wiosek, by szukać łąk do koszenia. - Nie mamy siana, krów nie wyprowadzamy, bo na łąkach wody po kolana - żalą się.

- A gdy woda trochę opadnie, trawa i tak nie nadaje się już do niczego. Krowy nie chcą jej jeść. Tymczasem inspektorzy, którzy przyjeżdżają szacować straty, twierdzą, że jest dobra... - ironizuje pan Jan, właściciel 7 hektarów... pod wodą.

Przy okazji rolnicy skarżą się na niskie odszkodowania za straty. - Płacą nam grosze, wychodzi 800 złotych za hektar. Tyle, że zazwyczaj uznają 20 procent szkody na hektarze, bo gdzieś jest górka... Dostałem 350 złotych za hektarową łąkę - oburza się inny mieszkaniec.

Wysokość odszkodowań swoją drogą, ludzie przekonują jednak, że teraz najważniejszym problemem jest usunięcie bobrów z okolicy. Rozwiązanie widzą w oczyszczeniu koryta rzeki. Twierdzą jednak, że mimo podejmowanych prób, nie mogą się o to doprosić. Ostatnie pismo w tej sprawie wysłali pod koniec ubiegłego roku do łódzkiego zarządu melioracji.
- Dostaliśmy odpowiedź, że ktoś przyjedzie wiosną na rozeznanie terenu i może uda się coś w tej sprawie zrobić. Ciekawe tylko której wiosny? - pytają.

- Wystarczyłoby powycinać chaszcze z rzeki, usunąć tamy i pogłębić koryto. A bobry, mimo że są pod ochroną, należałoby odstrzelić. Odnosimy wrażenie, że są one ważniejsze niż my. Jeszcze trochę, a woda wleje się nam do domów... - denerwują się gospodarze.

O problemie z bobrami pisaliśmy już w marcu 2008r. Już wtedy mieszkańcom urzędnicy obiecywali pomoc.
- Wystąpiliśmy do wojewody o zgodę na rozbiórkę tam. To doraźne działanie, bo bobry tamy szybko odbudują - mówi Janusz Czapla, wójt gm. Żytno. - Przydałaby się więc gruntowna konserwacja koryta rzeki, m.in. jego poszerzenie. Zamierzamy o to zabiegać. O wsparcie poprosiłem też posła Witaszczyka. Zobaczymy, co uda się zrobić, bo faktycznie mamy już do czynienia z plagą bobrów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto