Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwszy Wieczór Woronczakowski w Miejskim Domu Kultury

Przemysław Jafra
Sławnego profesora wspominał m.in. syn Jan Paweł Woronczak (z lewej)
Sławnego profesora wspominał m.in. syn Jan Paweł Woronczak (z lewej) Przemysław Jafra
Pierwszy Wieczór Woronczakowski ma zapoczątkować cykl spotkań poświęconych temu wybitnemu profesorowi. W MDK jego postać przypominali m.in. jego syn Jan Paweł Woronczak, uczeń profesora Paweł Binek oraz byli studenci.

Przybliżyli oni zebranym ogólnie znane fakty z życia profesora oraz te, o których próżno szukać jakichkolwiek informacji.

Przyszły wybitny polonista urodził się 9 listopada 1923 roku, jego ojciec był żołnierzem Korpusu Ochrony Pogranicza. Edukację zaczynał przy ulicy Szkolnej. Mając częsty kontakt z rówieśnikami będącymi Żydami zafascynowany ich kulturą nauczył się języka hebrajskiego.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej udało mu się skończyć gimnazjum oraz zdać tzw. małą maturę. W czasie okupacji uczęszczał do Szkoły Handlowej a tuż po wojnie w Liceum Ogólnokształcącym w Radomsku zdał egzamin dojrzałości. Następnie wyjechał do Wrocławia gdzie początkowo studiował historię a później filologię polską. Jednocześnie brał czynny udział w odbudowie gmachu biblioteki uniwersyteckiej.

W 1952 r uzyskał tytuł magistra. Rozpoczął prace w Instytucie Badań Literackich PAN, gdzie uzyskiwał kolejne tytuły naukowe, w 1991 r został profesorem zwyczajnym. W środowisku akademickim uchodził za wybitnego mediewistę, który ponoć jako jedyny w Polsce wiedział jak poprawnie zaśpiewać Bogurodzicę.

W latach 80. XX wieku profesor powrócił do swoich zainteresowań związanych z kulturą żydowską. Zaczął intensywnie badać cmentarze żydowskie, co znalazło przełożenie na wiele prac naukowych. - Przyjechaliśmy wtedy z ojcem na cmentarz żydowski do Radomska. Ponieważ był zamknięty na jego teren przedostaliśmy się, przeskakując ogrodzenie - wspomina Jan Paweł Woronczak.

Przez swych studentów profesor Woronczak wspominany jest jako człowiek bardzo skromny. Wszystkich jednak porażała jego erudycja.
- Jeśli w czasie egzaminu student nie znał odpowiedzi na jakieś pytanie to starał się, aby po wyjściu znał już prawidłową odpowiedź - wspominano.

Zapamiętano go również jako tego, który nie lubił stawiać ocen niedostatecznych.
- Raz zdarzyło się, że student po udzieleniu odpowiedzi na pierwsze pytanie, miał problemy z odpowiedzią na drugie - wspominał syn profesora. - Dostawał więc kolejne pytania, aż do skutku. W efekcie egzamin trwał cztery godziny. Innym razem wszyscy studenci przydzieleni do grupy ojca zapisali się na egzamin na ostatni dzień, w piątek. Skończyło się na tym, że ostatni ze studentów wyszedł z egzaminu o piątej nad ranem.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto