Strażacy z powiatu radomszczańskiego w tym roku wyjątkowo często wyjeżdżają do usuwania gniazd owadów. Wiosna i lato to zawsze okres największej aktywności owadów błonkoskrzydłych, ale w tym roku te niepozorne stworzenia szczególnie dają się we znaki. Jak oceniają strażacy, tak wielu interwencji związanych z usuwaniem gniazd os czy szerszeni jeszcze nie mieli.
W tym roku strażacy z Radomska i okolicznych jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej do gniazd i rojów owadów wyjeżdżali już ponad 400 razy (ponad 25 procent wszystkich interwencji), a "sezon" jeszcze się nie skończył. Dla porównania w całym ubiegłym roku takich interwencji było 273 (na 2095 wszystkich wyjazdów), a w roku 2019 - 239 (na 1446 wszystkich).
Owady błonkoskrzydłe, czyli m.in. pszczoły, osy, trzmiele i szerszenie, są w tym roku szczególnie aktywne. Przekłada się to na ilość wyjazdów strażaków. A ci sami zastanawiają się, czy to rzeczywiście plaga, czy ludzie coraz częściej wykorzystują sytuację i dzwonią na straż także wtedy, gdy mogliby sobie poradzić sami lub z pomocą odpowiednich firm. To spory problem, który na razie trudno rozwiązać. Dlatego strażacy przypominają, że interwencje podejmowane będą w razie stwierdzenia bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzi ze strony owadów i najczęściej będzie to dotyczyć obiektów, w których przebywają grupy dzieci lub osoby o ograniczonej zdolności poruszania się. W takich przypadkach przewiduje się doraźną ewakuację tych osób poza strefę zagrożenia i podjęcie niezbędnych działań zmierzających do usunięcia owadów.
W innych przypadkach to na właścicielu spoczywa obowiązek usunięcia owadów. Może to zrobić sam lub wynająć profesjonalną firmę. Nie powinien jednak wzywać strażaków, którzy z założenia interweniują tylko w pilnych przypadkach. Wyjazdy związane z owadami pochłaniają dużo czasu, którego może zabraknąć dla osób, które naprawdę potrzebują pomocy.
Dziwi nas, że liczba interwencji związanych z owadami jest w tym roku tak duża - mówi kapitan Marek Jeziorski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Radomsku. - Na pewno ma na nią wpływ fakt, że nie wszystkie zgłoszenia są zasadne. Ludzie wykorzystują sytuację i to, że strażacy nigdy nie odmawiają pomocy. Nie wynika to z niewiedzy, bo zgłaszający doskonale wiedzą co powiedzieć, np. wskazują na zagrożenie dzieci czy uczulenie osób znajdujących się w pobliżu gniazd owadów. Dopiero na miejscu okazuje się, że tak naprawdę zagrożenia nie było i wtedy strażacy tylko zabezpieczają miejsce - opowiada rzecznik radomszczańskiej straży.
Jak wspomina, zdarzają się nawet wezwania do gniazd o wielkości... piłki do ping ponga. Strażacy uczulają, że w chwili, gdy jakiś zastęp wyjeżdża, by sprawdzić zgłoszenie związane z owadami, może wydarzyć się naprawdę coś poważnego i naprawdę zagrożone będzie ludzkie życie czy mienie, a strażacy nie zdążą z pomocą.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?