Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedbórz. List mieszkańca w sprawie mordu na Żydach w Przedborzu w 1945 roku

Jacek Drożdż
Archiwum Łukasza Czuryłło
List Łukasza Czuryłło z Przedborza w sprawie mordu dokonanego na przedborskich Żydach w 1945 roku

Od paru lat przedborski radny Paweł Zięba, radny Arkadiusz Ciach i inni działacze Lewicy „upamiętniają” mord na przedborskich Żydach dokonany w maju w 1945 roku. Na czym jednak to upamiętnienie ma polegać?

Dotychczas ich działanie sprowadzało się do przemarszu ze zniczami i kartonowymi tablicami z napisami „Hańba Polsce” czy „Zrobiliśmy to my – Polacy”. Ostatnio walczą o specjalną uchwałę, która ma upamiętnić mord na Żydach, którego wg zdobytych przez nich dokumentów miał dokonać oddział Władysława Kołacińskiego „Żbika”. Próbują też upowszechnić opinię wręcz o „pogromie przedborskim”. Czy rzeczywiście chodzi tu o upamiętnienie ofiar mordu, czy o okazję do kolejnego oskarżenia wobec ugrupowania „podziemia niepodległościowego” i mówiąc potocznie „dokopanie Przedborzowi”. Nie zauważają jednak albo nie chcą zauważyć, że w całej tej aferze na dalszy plan schodzą ofiary likwidacji getta w Przedborzu.

Poza tym przez taką aktywność coraz bardziej jest ukrywany i wybielany człowiek, który od lat uchodzi w Przedborzu za prawdziwego i głównego sprawcę tej zbrodni - pisze Łukasz Czuryłło

O zbrodni wiedziałem już dość dawno, ale bardziej zainteresowałem się tematem po emisji odcinka programu „Rozmowy na koniec wieku”, w którym dr Marek Edelman zapytany przez Małgorzatę Domagalik, w jednym szeregu wymienił Przedbórz z takimi miejscami kaźni Żydów jak Jedwabne. Przeprowadziłem kilka rozmów z mieszkańcami Przedborza i jakieś 20 lat temu wybrałem się z wizytą do Łodzi do jeszcze żyjącego Edelmana. To była dziwna i trudna rozmowa. Pan Edelman miał bardzo sprzeczne informacje o tym wydarzeniu. Przebieg wydarzenia w jego wersji był zbliżony do relacji przedborskich, ale sprawcę identyfikował jako milicjanta, poza tym opowiadano mu, że Przedbórz brał udział w „akcji wagonowej”, chociaż nigdy nie było tu kolei i że rynek wyłożony jest płytami z cmentarza żydowskiego. Pomyślałem wtedy, ile jeszcze mitów mogło się pojawić wokół tej sprawy. Rozmowę przechowuję do dziś na taśmie magnetofonowej.

Nie będę wypowiadał się na temat działalności Narodowych Sił Zbrojnych w całym kraju i wiem, że bywało różnie. Dokumenty z teczki IPN-u, na podstawie których w dużej mierze powstał artykuł z „Gazety Radomszczańskiej” p.t. „Nieświęci – wyklęci”, zawierają zeznania Kazimierza Jezierskiego, znanego pod pseudonimem „Bagnisty”, który usiłuje całą winę zrzucić na rozkaz kapitana Żbika oraz na swoich wspólników. Natomiast z rozmów, które sam przeprowadziłem ze starszymi mieszkańcami Przedborza wynika, że to on był przywódcą bandy, która dokonała mordu. W artykule pojawia się też niedorzeczna informacja z Ambasady Izraela, że po wojnie miało przebywać w Przedborzu ok. 300 Żydów. Taka informacja nie tylko nie została potwierdzona, ale gdyby tylu ich przeżyło po likwidacji getta, to całe miasto zasługiwałoby na medale „Sprawiedliwy wśród narodów świata.” Same zeznania Jezierskiego są bardzo podobne do fabularyzowanego cyklu artykułów ze „Słowa Ludu”, które ukazywały się już po tym tragicznym wydarzeniu. Żywcem przypominają propagandową „serię z Tygrysem” albo stalinowskie filmy typu „Cień” czy „Barwy walki”. Sam dokument z bezpieki pokazuje też listę pomordowanych z dopiskiem „z wyjątkiem dr Kamińskiego, który uciekł” i to akurat nie jest zgodne z prawdą.

Mord na Żydach w Przedborzu w 1945 roku

W czasie rozmowy ze ś.p. Lucyną Lembke dowiedziałem się, że w mieszkaniu w bramie na ulicy Pocztowej spotkała się grupa ludzi wracających z wojny, prawdopodobnie z obozu. Wśród nich byli także Polacy. Dr Kamiński faktycznie uczestniczył w tym spotkaniu, ale wyszedł wcześniej, żeby odprowadzić dwie kobiety. Nie była to więc ucieczka, tylko przypadkowe uniknięcie uprowadzenia. Napad miał charakter stricte rabunkowy. Podobno przybyli Żydzi próbowali odnaleźć pozostawione wcześniej przed wywózką kosztowności w domach, które zostały już zajęte lub ograbione. Inna wersja głosi, że w zgliszczach bożnicy szukali naczyń sakralnych. W każdym razie bandyci spodziewali się znalezienia wśród nich czegoś cennego. Ofiary nie zostały wywiezione daleko od bramy na ulicy Pocztowej. Związano im ręce z tyłu, załadowano na furmanki i już następnego dnia, ludzie wracający z mszy widzieli pomordowanych koło kapliczki na ulicy Kieleckiej. Zdaniem pani Lembke wśród zamordowanych była też Polka – była więźniarka, która zginęła jako niewygodny świadek.

Nikt z moich rozmówców nie kojarzył osoby partyzanta o pseudonimie „Żbik” w naszych okolicach. Natomiast „Bagnistego” każdy i to wyłącznie jako zwyrodnialca i … wtykę Urzędu Bezpieczeństwa. Według pani Lembke, jako podstawionego w celi rozpoznał w Końskich więzień o nazwisku Antoni Krawczyk. Nawiążę też do wspomnień mojej babci – Danuty Kamińskiej, która widziała pomordowanych na Kieleckiej i była też aresztowana przez UB. Babcia musiała spać na gołej posadzce, dlatego mój dziadek przywiózł do więzienia kożuch furmański i pieniądze za doręczenie go babci. Jak się później okazało, UB-ek wziął i kożuch i pieniądze, a babci przyniósł wiosenny płaszcz może 20-letniej dziewczyny, który od kołnierza do pasa zalany był krwią.

- Babcia opowiadała, że na podwórku budynku w Końskich więźniowie musieli gołymi rękami zbierać śnieg, a właśnie Jezierski stał w furmańskim kożuchu z nadzorującymi ich strażnikami i palił z nimi papierosy - czytamy w liście

Inny nieżyjący, starszy mieszkaniec Przedborza (nazwisko do wiadomości redakcji) wspomina, że gdy w Przedborzu powstawało koło Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), dowiedział się, że jednym z pierwszych, którzy postanowili się zapisać był Kazimierz Jezierski. To jego relacja: „[…]Postanowiłem pojechać do Piotrkowa Trybunalskiego i zgłosić w Krajowej Radzie Narodowej, że na Jezierskim ciąży jeszcze niewykonany wyrok w imieniu Polski Podziemnej za napad na gospodarstwo wiejskie pod Bąkową Górą, którego Jezierski dokonał pod pozorem akcji Armii Krajowej. Gdy wszedłem do budynku, za jednym z głównych biurek zobaczyłem samego Jezierskiego … wiedziałem, że niczego nie załatwię i sam będę miał kłopoty.”

Podobne zdanie miał mój ś.p. dziadek Józef Kamiński, któremu proponowano wstąpienie do ZBoWiD-u, za działalność w czasie okupacji w Ochotniczej Straży Pożarnej. Dziadek nie chciał się zapisać, gdyż uważał, że pomagał ludziom nie oczekując za to zasług. Za to, gdy dowiedział się, że znalazł się tam m.in. Jezierski, skwitował krótko: Z BANDYTAMI NIE BĘDĘ PRZY JEDNYM STOLE SIEDZIAŁ!”
O takich „oszukanych partyzantach” ludzie mówili, że „to panie taka partyzantka, która na spokojnych ludzi napadała i to dopiero jak Niemców już nie było, a Ruscy poszli dalej z frontem”.

Takich historii związanych z postacią „Bagnistego” jest znacznie więcej i dotyczą również czasów powojennych. Wspominano mi, że na płocie jego dawnej posesji na ulicy Cmentarnej ktoś wymalował wielki napis ILE NA SUMIENIU DUSZ, TYLE W OGRODZIE RÓŻ! Nie mógł być więc osobą powszechnie szanowaną. Raczej wzbudzającą strach lub posiadającą na innych „haki”. Posiadał chociażby farbiarnię wełny, a przecież handel i produkcja wełny była ściśle kontrolowana i ścigana przez władze PRL-u. Na szczęście nie doczekał się żadnego pomnika, tak że nie całej Polsce hańba.

Mord na Żydach w Przedborzu w ocenie historyka

Zdaniem historyka Leszka Żebrowskiego, oddziału kapitana „Żbika” wtedy już dawno nie było w naszych okolicach, a on sam i jego ludzie przebywali w amerykańskiej strefie okupacyjnej czyli jakieś 500km od Przedborza. Ktoś powie, że ze względu na przekonania polityczne, Żebrowski to dla niego żaden autorytet. A ja zapytam, czy zeznania takiej postaci jak Jezierski mogą być wiarygodne? Czy w ogóle w świstki z bezpieki można wierzyć jak w objawienie? Takich fałszywych oskarżeń było znacznie więcej, jak chociażby „obława w Wąwolnicach”, w czasie której bezpieka spaliła ok. 100 chat i w swoich raportach winę przypisała „leśnym”. Przecież takimi samymi materiałami usiłowano zniszczyć Leszka Moczulskiego, Bronisława Geremka, prof. Chrzanowskiego czy prezydenta Lecha Wałęsę, fałszywie oskarżając o współpracę, której nigdy ostatecznie nie udowodniono, za to ci, którzy przesłuchiwali, szantażowali, w spokoju dożyli swoich dni z wysokimi uprawnieniami emerytalnymi, o ile wcześniej nie zapili się na śmierć. Poza tym w archiwach IPN-u brakuje jeszcze jednej ważnej informacji. Skoro wg nich Kazimierz Jezierski był winny współudziału i należał do oddziału NSZ, to dlaczego nie został pociągnięty do odpowiedzialności? Tego w dokumentach nie widać. Są tylko zeznania którymi obciąża innych.

Popieram upamiętnienie Żydów, ale nie tylko pod względem mordu z 1945 roku. Jeśli ma stanąć jakiś obelisk czy tablica informacyjna, to niech upamiętnia ofiary getta i mordu z 1945. Jeśli ktoś bardzo chce, to można z dodatkiem: „dokonanym przez bandę „Bagnistego”, ale taka decyzja powinna zostać skonsultowana ze społecznością żydowską w Polsce.

- Dlaczego to takie ważne czy będzie banda czy oddział i czy będzie mord czy pogrom ? Bo banda może terroryzować okolicę, a oddział partyzancki, żeby dłużej przetrwać musi mieć poparcie okolicznych mieszkańców. Mordu dokonuje więc banda, a pogrom jest przy udziale większej ilości mieszkańców - twierdzi Łukasz Czuryłło.

Proponuję zrobić też inną ważną rzecz. Zamiast piętnować wyłącznie Przedbórz za wydarzenia sprzed 60 lat i prowadzić ideologiczną walkę z partyzantami, którzy nie mogli pogodzić się z nową okupacją, proponuję rozejrzeć się po naszym powiecie. Na drodze z Przedborza do Radomska naliczyłem 5 przystanków autobusowych pokrytych wulgarnymi i nienawistnymi napisami również z wykorzystaniem krzyża celtyckiego (znak nacjonalistów) i gwiazdy Dawida jako znaku pogardy. Jak wygląda nasz powiat, gdy przyjeżdża jakaś wycieczka z zagranicy, a zwłaszcza gdy odwiedzają nas Żydzi? Widząc to, mają prawo sądzić, że antysemityzm jest ciągle bardzo silny.

Ja sam nie mogłem już patrzeć na złorzeczenia, kibolskie wyzwiska typu ChWDP, gwiazdy Dawida na szubienicy, które „witają na murach” w moim miasteczku i w grudniu 2017 roku zorganizowałem w Przedborzu akcję STOP NAPISOM NIENAWIŚCI. Grupa młodzieży gimnazjalnej poszła ze mną i zamalowała prawie wszystkie takie napisy w miasteczku i zorganizowaliśmy małą demonstrację. Nie słyszałem, żeby inne gminy poszły w nasze ślady. Gdy już minie pandemia, taka akcja może zjednoczyć wszystkich i nie trzeba do niej wielkiej fatygi i dużych pieniędzy. Natomiast przedborskiej Radzie sugeruję postaranie się o przygotowanie polskiego tłumaczenia tablicy na ulicy Ogrodowej, która jest sporządzona wyłącznie w języku jidysz albo hebrajskim. To pomoże we wzajemnym zrozumieniu i integracji.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto