Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: „Bad Boy”, czyli bad cinema dla setek tysięcy widzów

Redakcja
Aleksandra Mecwaldowska/Kino Świat
By oglądać obecnie filmy Patryka Vegi, trzeba być miłośnikiem wyłącznie dosadnych doznań, podanych z gracją równą wyrafinowaniu technicznemu polskiego piłkarza. Ci, którzy chcieliby zobaczyć kino, będą skonfundowani, niczym przypadkowy kibic rodzimej ekstraklasy.

Reżyser i scenarzysta Patryk Vega odwiedził kolejne środowisko - tym razem piłkarskich kiboli - i opowiedział o nim to samo oraz stosując identyczne rozwiązania, co w przypadku społeczności wcześniej przez niego portretowanych. Jak można wnioskować z popularności produkcji płodnego twórcy, dzisiaj taka perspektywa naszym widzom (podkreślmy, niezależnie od wykształcenia, zajęcia i przynależności klubowej w grającym polityczno-społeczne derby kraju) zupełnie wystarczy. Gdyby Patryk Vega zapragnął na przykład nakręcić serial o kanalarzach, główny bohater nazywałby się zapewne nie Jan Serce, lecz Wk... Wątroba.

Trzeba przyznać, że „Bad Boy”, w odróżnieniu od kilku ostatnich przedsięwzięć Patryka Vegi, ma zalążki porządnie skonstruowanego scenariusza (autora wsparł ponownie Olaf Olszewski). Anegdota się zawiązuje, mamy narrację, a nie zestaw skeczy, wątki (przynajmniej częściowo) są dopilnowane, całość jest w miarę spójna, zdaje się do czegoś zmierzać. Rzecz jasna, wszystko grzęźnie w pragnieniu ulżenia potrzebie widzów otrzymywania coraz silniejszych bodźców. Vega uprawia więc filmową pornografię przemocy i wulgarności, która nie służy niczemu innemu ponad wywołanie ekranowego efektu, opowiadając pod płaszczykiem odkrywania „prawdy” kolejną bajkę, która dociera w głąb omawianego zjawiska tak głęboko, jak pinezka wbijana w beton.

Znakomitą decyzją reżysera było zatrudnienie do głównej roli Antoniego Królikowskiego, który gra energią, z olbrzymim zaangażowaniem, nie zastanawia się specjalnie nad swoją postacią, działa intuicyjnie i bez skrupułów (jak jego bohater) idzie po swoje, zawłaszczając cały ekran. Solidnie prezentuje się Andrzej Grabowski, zaskoczy wielu swoim występem Małgorzata Kożuchowska, dzielnie dźwiga nawet tak żałosne sceny, jak opowieść o walorach taniego wina Piotr Stramowski, nierówny występ zanotowała Katarzyna Zawadzka. Kompletnie za to zagubił się w swej roli Maciej Stuhr, któremu przytrafiły się sceny aktorsko kuriozalne.

Na plus należy zaliczyć zrealizowane z rozmachem sekwencje stadionowe, w których daje się odczuć atmosferę trybun sportowego widowiska, może nawet intensywniej niż podczas niejednego ligowego meczu (kiepsko jednak wypadają bolące sztucznością same wydarzenia na boisku). Lecz sporą część filmu rozkłada na łopatki prościutki, nachalny, sporządzony z użyciem piły mechanicznej montaż.

Cel jednak został osiągnięty - „Bad Boy” będzie prawdopodobnie kolejnym wielkim sukcesem frekwencyjnym, a niektórym ponownie owo osiągnięcie pomyli się z jakością. Patryk Vega, twórcy kabaretów, autorzy kryminałów i książek erotycznych, propagatorzy paramuzycznych, hochsztaplerskich zjawisk w rodzaju Sławomira wiedzą o dzisiejszym polskim społeczeństwie coś, czego - jak mawiał Andrzej Wajda - niektórzy nawet wiedzieć nie chcą. Jednych to martwi, cyniczni z tego żyją.

Bad Boy Polska sensacyjny, reż. Patryk Vega, wyst. Antoni Królikowski, Maciej Stuhr, Katarzyna Zawadzka

★★☆☆☆☆

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: RECENZJA: „Bad Boy”, czyli bad cinema dla setek tysięcy widzów - Dziennik Łódzki

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto