Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąsiad sąsiadowi... czyli konflikt sąsiedzki z ul. Brzeźnickiej w Radomsku... i nie tylko

mk
Krzyś ma cztery latka, lubi się bawić samochodami. Kiedy bawi się na podłodze, wszystko słyszą sąsiedzi z mieszkania piętro niżej
Krzyś ma cztery latka, lubi się bawić samochodami. Kiedy bawi się na podłodze, wszystko słyszą sąsiedzi z mieszkania piętro niżej fot. Małgorzata Kulka
Mieszkanka bloku przy ul. Brzeźnickiej uważa, że sąsiad ją nęka. Ten twierdzi, że to on jest nękany ciągłymi hałasami Sąsiedzki konflikt skończy się w sądzie?

Konflikty sąsiedzkie to codzienność. Nieprzypadkowo utarło się powiedzenie, że dobry sąsiad to prawdziwy skarb, a zły - prawdziwe utrapienie. Śmiejemy się ze sporów Kargula i Pawlaka, ale od nieprzyjemnej pyskówki na korytarzu bloku do sprawy w sądzie niedaleka droga.

Przeszkadzać może wszystko: głośna muzyka, inne odgłosy dochodzące z sąsiedniego mieszkania, krzyki, kroki czy bieganie nad głową małych dzieci, sąsiad palący papierosy na klatce schodowej. Denerwować może szczekający czy wyjący pies, widok worków ze śmieciami wystawianych przed drzwi mieszkań czy rozpalanie na sąsiednim balkonie grilla. Do szału może doprowadzić też długi remont, a więc wiercenie i stukanie .

"Jak dobrze mieć sąsiada?" Tego entuzjazmu nie podzieliliby skłóceni mieszkańcy bloku przy ul. Brzeźnickiej w Radomsku. Do naszej redakcji zgłosiła się kobieta, która twierdzi, że jest uporczywie nękana przez sąsiada "z dołu", z zawodu - policjanta. Ten uważa, że to sąsiadka razem z córką i wnuczkiem złośliwie go niepokoją. Sprawą zajmowała się już policja, pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz prokuratura... Bez efektów. Po kilku miesiącach od ostatnich interwencji, spór powrócił ze zdwojoną siłą, w poniedziałek na komendzie ma się stawić matka 4-letniego dziecka, które tak bardzo przeszkadza sąsiadowi z dołu.

Zaczęło się kilka lat temu, kiedy córce pani Elżbiety urodził się syn. Mniej więcej w tym samym czasie piętro niżej wprowadziła się para, która właśnie kupiła mieszkanie. Nowy wspólny dom, razem na swoim, a tu nagle hałasy z góry: płacz dziecka, głośne rozmowy, stuk rzeczy upadających podłogę. Po kolejnej nocy, gdy dziecko długo płakało (miało kolkę - tłumaczy babcia), sąsiad zawiadomił policję. Funkcjonariusze przyjechali następnego dnia, koło południa, pouczyli panią Elżbietę i jej córkę, że za zakłócanie ciszy nocnej mogą być ukarane przez kolegium.
Minęły lata, maluch w nocy już nie płacze, ale za to głośno się bawi.

- Dziecko jest tylko dzieckiem, przecież nie przywiążę go do grzejnika. Do południa jest w przedszkolu, a już o siódmej chodzi spać. On jest żywy, biega bawi się. Bardzo lubi samochody które wydają takie dźwięki jak policyjne czy strażackie. Jakoś się musi bawić. Sąsiad twierdził, że go to nie obchodzi, bo ma być spokój - opowiada pani Elżbieta.

Policjant miał tłumaczyć, że płacz nie tylko mu przeszkadzał. Odebrał go także jako niepokojący sygnał, że chłopcu może dziać się krzywda. Częsty płacz dziecka i, jak twierdzi sąsiad, sprowadzanie do mieszkania wielu osób, spowodowało, że interweniował w opiece społecznej.

Andrzej Barszcz, dyrektor MOPS w Radomsku, przyznaje, że do ośrodka trafiło pismo alarmujące o złej sytuacji w mieszkaniu pani Elżbiety. - Pracownicy socjalni odwiedzili mieszkanie, nie stwierdzili żadnych zaniedbań ani sytuacji przemocowych. Rodzina - matka z dzieckiem - funkcjonowała prawidłowo, co poparte było opinią psychologiczno-pedagogiczną. Kolejne interwencje nie były potrzebne - tłumaczy dyrektor.

Nachodzone przez policjantów, administratora budynku i pracowników socjalnych mieszkanki bloku przy ul. Brzeźnickiej w grudniu ubiegłego roku skierowały do komendanta skargę na policjanta, tłumacząc, że czują się nękane i zastraszane. Pani Elżbieta opowiada, że sąsiad chcąc się "odegrać", puszczał głośno muzykę tuż przed godz. 22., gdy jej wnuczek już spał. - Jak raz Krzyś się obudził, w ogóle nie mogłyśmy go uspokoić. Był w takim szoku, że myślałyśmy już, że trzeba będzie wzywać pogotowie - wspomina.
Sąsiad zaprzecza, choć tłumaczy, że taka sytuacja nie powinna sąsiadce przeszkadzać, skoro sama powiedziała, że do godz. 22. może robić w swoim mieszkaniu co jej się podoba...

Czytaj dalej na następnej stronie...
Władze komendy w spór wdawać się nie chcą. Uznały, że skoro funkcjonariusz występuje w swojej sprawie prywatnie, zarzuty stawiane mu przez sąsiadki powinien ocenić prokurator. I tak się stało. Zdaniem prokuratury sprawa nie miała jednak charakteru przestępstwa. - Wydano postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania. Decyzja nie została zaskarżona - informuje Cezary Zawadzki, szef Prokuratury Rejonowej w Radomsku. Jak dodaje, prowadząca sprawę prokurator podjęła próbę zażegnania konfliktu.

Sytuacja się uspokoiła... na kilka miesięcy. Pod koniec czerwca znów stanęła na ostrzu noża. - Pół miesiąca byliśmy za granicą, a do końca czerwca Krzysio chodził do przedszkola. Od 1 lipca znów zaczęło się walenie wdrzwi - narzeka babcia.

- Całe życie mieszkam w bloku, ale to co się dzieje w tym mieszkaniu przekracza wszelkie granice - denerwuje się funkcjonariusz, który właśnie zawiadomił policję o wykroczeniu popełnionym przez sąsiadki, czyli o "złośliwym niepokojeniu" jego i jego żony, która właśnie urodziła dziecko.

Zapewnia, że nigdy nikomu nie groził. Ostrzegał jedynie, że jeśli sytuacja się nie uspokoi wezwie policję. Jak twierdzi, "na górze" w ciągu kilku lat był tylko dwa razy i zawsze występował prywatnie, jako jeden z wielu mieszkańców bloku. - Zwracając uwagę sąsiadce nigdy nie mówiłem niczego jako policjant, nie miałem na sobie policyjnego munduru, o interwencję prosiłem oficjalną drogą. Nie ma mowy o jakichkolwiek koleżeńskich przysługach. Interwencje policjantów są udokumentowane - zapewnia. - Czy gdybym pracował w fabryce, ta pani poszłaby na skargę do szefa zakładu?

Niestety, sąsiad i jego żona są jedynymi osobami, które tak wyraźnie słyszą wszystkie odgłosy dochodzące z mieszkania pani Elżbiety.
- Sąsiedzi z góry od pięciu lat zakłócają nam spokój. Ciągle są awantury, łomot. Nie chodzi tylko o dziecko. Najpierw panie przepraszały, potem było gorzej. Nie pomogła wizyta administratora. Niechby hałas trwał godzinę dziennie, ale tak jest od rana do nocy, przynajmniej w weekendy. To nie do zniesienia. Moja żona właśnie urodziła, nie wyobrażam sobie, jak teraz z tymi ludźmi żyć - żali się.
W MOPS (jak pamiętają pracownicy) skonfliktowany sąsiad pojawił się jednak w mundurze, choć miał zastrzec, że występuje prywatnie. Urzędnicy przyznają jednak, że oddziaływanie munduru zawsze ma swoją siłę.

To, że blok przy Brzeźnickiej jest wyjątkowo akustyczny potwierdza wielu jego mieszkańców. - Słyszę jak sąsiadka rozbija kotlety albo jej coś upadnie - mówi lokatorka sąsiedniej klatki.

- Wszystko słychać, z góry, przez ściany, a nawet z dołu. Co poradzić? - komentują sąsiedzi skłóconych mieszkańców, ale twierdzą, że żadnych patologicznych zachowań nie zauważyli.

Komendant KPP w Radomsku nie chce zajmować stanowiska w tej sprawie. Jak tłumaczy podinsp. Jarosław Pioruński, który prowadził sprawę sąsiedzkiego sporu, jego kolega nigdy nie używał w konflikcie swojej pozycji. - Próbowaliśmy tłumaczyć obu stronom, że lepiej dojść do porozumienia niż wzajemnie składać na siebie kolejne doniesienia. Jak widać nie przyniosło to skutku. Jeśli obywatele naruszają wzajemnie swe dobra osobiste, jest to sprawa cywilna - mówi podinsp. Jarosław Pioruński.

Policja ma wiele zgłoszeń dotyczących wzajemnych sąsiedzkich stosunków. W mieście dotyczą głównie zakłócania spokoju i ciszy nocnej. Na terenach wiejskich to interwencje dotyczące m. in. przysłowiowych kłótni o miedzę lub nieporozumień związanych z prawem własności pewnych gruntów. Policjanci radzą: nim udamy się ze skargą na sąsiada, warto spróbować z nim porozmawiać. Często ludzie nie mają świadomości, że są uciążliwymi lokatorami.
Prezes RSM Irena Łęska przyznaje, że konflikty sąsiedzkie to norma. - Każdy powód może być dobry. Bywa, że ludziom przeszkadza nawet spuszczanie wody w toalecie. Zawsze staramy się takie sprawy załatwiać polubownie - zapewnia. - Jeśli na przykład ktoś kogoś zalewa, wzywamy do wymiany urządzeń, pod groźbą wykluczenia ze spółdzielni.

Opinia psychologa - mówi Bartłomiej Bałut z PSYCHE:
Każdy ma inny poziom tolerancji, wytrzymałości i wrażliwości na bodźce, które do nas napływają. Przeszkadzają i denerwują nas całkowicie odmienne rzeczy. Dlatego bardzo ciężko jest w dużych zbiorowościach dopasować ludzi względem takich samych preferencji i zwyczajów. Dodatkowo dochodzą nam jeszcze światopogląd, postawy i wyznawane wartości jak: należy być grzecznym, cicho się zachowywać; bądź te przeciwne: w swoim domu mogę wszystko, wszystko mi wolno. Są one tak mocno zakorzenione, że każda próba ograniczenia ich wywołuje wiele silnych emocji. W takich momentach każde działanie innych osób traktowane jest, jako wrogie, robione z rozmysłem i premedytacją. W Polsce nie uczy się ludzi na żadnym etapie rozwoju, jak konstruktywnie rozwiązywać konflikty, dlatego warto w takich chwilach starać się opanowywać stres, podjąć próby negocjacji albo skorzystać z pomocy mediatora, który pomoże ustalić możliwe do przyjęcia warunki współżycia.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto