Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Radomsku karetki pogotowia wyjeżdżają tylko do ostrych przypadków

Justyna Drzazga
Ratownicy Falck Medycyna działają na terenie powiatu radomszczańskiego już od kilku miesięcy
Ratownicy Falck Medycyna działają na terenie powiatu radomszczańskiego już od kilku miesięcy Justyna Drzazga-Nowińska
Dlaczego dyspozytor pogotowia nie wysłał karetki do schorowanego mężczyzny, który zaczął się dusić? Zamiast tego podał numer telefonu do lekarza dyżurnego w szpitalu w Radomsku (była niedziela) i zasugerował zamówienie wizyty domowej...

- Przeżyliśmy koszmar. Ojciec ma usuniętą krtań. Nagle zasłabł, zaczął się dusić. Nie jestem lekarzem i nie wiem, co się stało. Widziałam jedynie, że ojciec natychmiast potrzebuje fachowej pomocy. Miał bardzo wysokie ciśnienie, dostał drgawek - opowiada córka chorego (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).

Przerażona rodzina zadzwoniła po pomoc na pogotowie. Dyspozytor z Pabianic (tam ma centralę firma Falck, która wygrała przetarg na ratownictwo medyczne w powiecie radomszczańskim) odebrał minimum dwa telefony z prośbą o wysłanie karetki.

- Pierwszy raz dzwonił mąż, potem, po godzinie, ja. Ale pomoc nie nadchodziła... W międzyczasie dyspozytor podał numer telefonu do lekarza. Gdy tam zadzwoniłam, dowiedziałam się, że to lekarz ze szpitala w Radomsku. On też nie mógł przyjechać od razu, bo był u innego pacjenta. Ile można czekać? - pyta .

Lekarz w końcu przyjechał. Jednak nie karetką, tylko szpitalnym autem. - Nie miał ze sobą żadnego specjalistycznego sprzętu, który na pewno byłby w karetce. Gdyby to był zawał, albo wylew, to nie byłoby już kogo ratować, tylko raczej stwierdzić zgon... Na nasze szczęście, ale też na szczęście ratowników, wszystko dobrze się skończyło - mówi rodzina chorego.

Tymczasem przedstawiciele Falck Medycyna, przekonują, że wszystko przebiegało zgodnie z przepisami i obowiązującymi ich procedurami. - W tym przypadku dyspozytor nie stwierdził stanu zagrożenia życia pacjenta i zakwalifikował go do innego rodzaju świadczenia, czyli do nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. I nie pomylił się. Takie są procedury i zdarza się, że pacjenci są niezadowoleni - wyjaśnia Ireneusz Weryk, dyrektor ds. medycznych w Falck.

- Być może tak jest. Tylko skąd my, potencjalni pacjenci, mamy o tym wiedzieć - pyta Czytelniczka. - Nie jestem lekarzem. Skąd mam wiedzieć, że zasłabnięcie i drgawki nie zagrażają życiu, że to nie zawał lub udar. Widzę, że jest źle, więc dzwonię po pogotowie i liczę na szybką pomoc - odpowiada oburzona radomszczanka.

Ireneusz Weryk z Falck tłumaczy zaś, że ratownicy wyjeżdżają do "ostrych" przypadków. - To fakt, lekarze ze szpitala nie reagują natychmiast na wezwanie, bo nie muszą. A my mamy świadomość, że gdyby wtedy coś stało się temu pacjentowi, to mielibyśmy, jako firma, problem. Dyspozytor też musiałby się wytłumaczyć - kwituje Weryk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto