Zaskakujące dane dotyczące liczby urodzeń w ostatnich tygodniach odnotowano w niektórych miastach w województwie łódzkim. W Łodzi w grudniu 2020 r. urodziło się 1298 dzieci, podczas gdy w grudniu 2019 r. - tylko 1026. To wzrost o prawie 27 proc.! Podobne zjawisko odnotowano w innych miastach regionu i Polski. Ze statystyk Urzędu Stanu Cywilnego w Radomsku wynika, że od początku grudnia 2020 r. do połowy stycznia 2021 r. urodziło się o 15 dzieci więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Teraz odnotowano 133 urodzenia, rok wcześniej - 118.
Matki, które rodziły w grudniu, w zdecydowanej większości zaszły w ciążę w marcu, podczas pierwszych dni epidemii koronawirusa i najsilniejszego lockdownu. Czy to oznacza, że zamknięcie w domach i brak innych dostępnych rozrywek pozytywnie wpłynie na demografię? Takie nadzieje pojawiły się wiosną. To możliwe, ale na rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać. Danych GUS za grudzień 2020 r. jeszcze nie ma, a dane z różnych miast nie są spójne. Część dodatkowych urodzeń, np. w Łodzi, może bowiem pochodzić z miast, gdzie epidemia czasowo zamknęła porodówki, a szpitale stały się placówkami covidowymi.
W niektórych miastach regionu łódzkiego odnotowano spadek liczby urodzeń. Na przykład w Tomaszowie w grudniu 2019 r. urodziło się 64 dzieci, w grudniu 2020 r. - tylko 39. Także w styczniu porodów było mniej - w tym roku tylko 19, rok wcześniej 37. Powodem może być to, że szpital w Tomaszowie jest covidowy i porodów jest mniej, bo tomaszowianki rodzą w Łodzi i Piotrkowie i to tam są rejestrowane narodziny. Także w Skierniewicach od 1 grudnia do 15 stycznia porodów było mniej - rok temu 88, teraz - 78.
Jaki jest więc wpływ epidemii na urodzenia dzieci?
Prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, ocenia, że poepidemiczny wzrost liczby urodzeń, jeśli w ogóle nastąpi, będzie krótkotrwały. - Seks jest jednym ze sposobów rozładowywania stresu, więc w pierwszym okresie lockdownu rzeczywiście mogło dojść do większej liczby poczęć - mówi prof. Szukalski.
Jego zdaniem ten czynnik był silniejszy w dużych miastach, takich jak Łódź, gdzie więcej osób musiało z dnia na dzień zmienić całkowicie styl życia i przejść na pracę zdalną. Prof. Szukalski podkreśla jednak, że w dłuższej perspektywie skutek epidemii będzie przeciwny.
Spodziewam się zmniejszenia liczby urodzeń - ocenia demograf.
Jego zdaniem utrudniony dostęp do lekarzy, niepewność na rynku pracy i konieczność przełożenia ślubów raczej zniechęcały potencjalnych rodziców. Na dodatek dłuższe przebywanie ze sobą par 24 godziny na dobę raczej nie sprzyjało miłosnym uniesieniom.
Dlatego w związku z epidemią spodziewam się też zwiększonej liczby rozwodów - mówi prof. Szukalski.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?