Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Michałek z Radomska wystartował w wyścigu Tour des Stations w Szwajcarii

Małgorzata Kulka
Małgorzata Kulka
fot. Archiwum W. Michałka
Kolarz z Radomska, Wojciech Michałek w sobotę (7 sierpnia) wystartował w wyścigu Tour des Stations w Szwajcarii.

Podchodząc do sprawy zero-jedynkowo …nie udało się. Nie dojechałem do mety tego katastroficznego wyścigu. Wyścigu, na starcie którego …nie powinienem w ogóle stanąć albo wybrać jeden z krótszych dystansów: 34, 75 lub 133 km - mówi o swoim udziale Tour des Stations w Szwajcarii Wojciech Michałek, kolarz-amator z Radomska.

Jak wspomina, podszedł do rywalizacji jednak z myślą: „jak spadać to wysokiego konia". Organizatorem zmagań był bowiem ALBERTO CONTADOR – hiszpański mistrz kolarstwa, zwycięzca Tour de France, Giro Italia i Vuelta Espana. Jak ocenia kolarz z Radomska, pomijając ogromny dystans do pokonania w Alpach – 242 km, metry do podjechania równe podjazdowi pod Mount Everest od lustra wody - normy czasowe ustalone w wyścigu bardziej nadawały się dla PRO kolarzy

Mojemu koledze z Radomska Mariuszowi Kurowskiemu zrobienie Everestingu na Górze Kamieńsk zajęło 21 i pół godziny. To wysportowany, czterdziestoletni biegacz i kolarz . Czyli – mocno wytrenowany facet w sile wieku. Na Tour de Stations limit czasu dotarcia do mety wynosił…..16 i pół godziny! …bez komentarza! - mówi pan Wojciech.

Wyścig rozpoczął się o 4 rano, w totalnych ciemnościach przez pierwsze dwie godziny jazdy. Nieprzespana noc nie sprzyjała początkowym kilometrom. Pierwsza wspinaczka i kilkanaście kilometrów zjazdu z drugiej strony Col du Lein (12 ,7 km ) to jeden wielki stres spotęgowany pięcioma km drogi gravelowej na szczycie. Zjazd w dolinę, kilometry po płaskim terenie i kolejne podjazdy: Ovronnaz (10,2 km) Mayens de la Zour (21,6 km), Anzere (18,6 km), Col de Crans Montana (16,9km ) przeplatane zjazdami w dolinę.

Ciekawostką jest fakt, że sam mistrz Alberto uczestniczył również w zmaganiach**.

To wielka przyjemność brać udział w wyścigu z eks-kolarzem znanym swego czasu z pierwszych stron gazet. Myślę , że kilkuset uczestników zawodów było tego samego zdania. Sprzyjały okoliczności, niestety nie sprzyjała pogoda i uciekający czas. Bardzo rygorystyczne międzyczasy na kolejnych górskich premiach spowodowały, że wielu kolarzy (w tym ja) przekraczało limit czasu meldowania się na kolejnych górach, co powodowało wycofanie z oficjalnych zmagań - opowiada kolarz.

Na dodatek w górach rozpętała się wielogodzinna burza. Uchodzący za najtrudniejszy górski wyścig amatorów w Polsce TATRA na dystansie 124 km ma 3150 m przewyższeń. Mój Garmin po 126 km pokazał 4468 m. Jednak do mety…..wciąż było daleko! - opowiada - Poza tym jechałem już poza oficjalnym limitem czasowym, czyli de facto nie byłbym i tak ujęty w wynikach.

Za chwilę burza przerodziła się w armageddon pogodowy, który spowodował przerwanie całego wyścigu. Grzmiało i lało już do samego wieczora. Zawody zostały zneutralizowane. Do mety zdążyło dojechać tylko 33 z 612 uczestników . Zmagań nie ukończył nawet sam …Alberto Contador. Zawodników z trasy zabierały specjalne autobusy, a rowery transportowano lekkimi ciężarówkami w okolice miejsca startu.
Sumarycznie się więc

Nie udało się, ale emocji i absolutnie wspaniałej adrenaliny nikt mi nie odbierze. A w sumie o to chodziło - mówi Michałek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto