Bezpiecznie jak w szkole? Wyniki raportu o przemocy w radomszczańskich szkołach

W mijającym roku szkolnym tylko pięciokrotnie ujawniono przypadki agresji fizycznej. Najczęstsza jej forma to agresja słowna: wyśmiewanie i wyzwiska. Choć - jak twierdzą dyrektorzy - są w mieście szkoły, gdzie i takie zachowania udało się nauczycielom wyeliminować.

Jedną z nich jest Publiczna Szkoła Podstawowa nr 8. - Jesteśmy małą szkołą, dzieci jest u nas niewiele, znamy je od zerówki, znamy ich rodziców, często naszych byłych uczniów - zapewnia Iwona Wilczak, dyrektorka szkoły. - Natychmiast reagujemy tam, gdzie trzeba interweniować. Ale takich incydentów jest niewiele.

Okazuje się jednak, że liczba dzieci i wielkość szkoły nie mają znaczenia. Według raportu agresji nie zauważono też w Zespole Szkolno-Gimnazjalnym nr 1, który ma ponad 640 uczniów.
- Zwiększyliśmy liczbę osób dyżurujących na korytarzach podczas przerw. Były dwie, teraz są cztery. Są newralgiczne miejsca, gdzie nadzór był konieczny, np. przed szkolną stołówką - wyjaśnia Marek Sobczyk, dyrektor zespołu. - Prowadzimy swój program wychowawczy. Tych uczniów, którzy sprawiali nam najwięcej kłopotów, wzięła pod specjalną opiekę pani pedagog, spędziła na rozmowach z nimi wiele godzin. Dodatkowo prowadziliśmy projekt "Lubię siebie, lubię innych"... I to przyniosło efekty.

Zobacz także:Czy młodzi radomszczanie narkotyki kupują w szkole? - wyniki ankiety Urzędu Miasta
Z danych zebranych przez magistrat wynika, że najczęściej agresja uczniów przejawia się poprzez ośmieszanie, wyśmiewanie, wyzwiska, poniżanie, przeklinanie. Zdarzają się przypadki kradzieży telefonów...

Rzadko popełniane są jednak "dorosłe" przestępstwa. W tym roku szkolnym dwa razy dyrektorzy musieli wzywać policję i zgłosić sprawę do sądu rodzinnego. Ani razu jednak nie przyłapano ucznia na braniu narkotyków czy piciu alkoholu.
- To są tylko dzieci. Zdarza się, że jedna osoba coś powie, druga źle zrozumie i już są przepychanki. Ale takie utarczki były, są i będą. To naturalne - mówi Katarzyna Bąbol, pedagog z ZSG nr 7. - Oczywiście, jeśli sytuacja zaostrza się, interweniujemy, a w skrajnych przypadkach wzywamy policję i rodziców.

Szkoły w różny sposób radzą sobie z agresją wśród uczniów. ZSG nr 7 i 8 mają np. wewnątrzszkolne procedury zapobiegania przemocy i przestępczości. ZSG nr 2 uczestniczy w ogólnopolskim programie "Bezpieczeństwo w sieci" oraz ogólnopolskim projekcie UNICEF "Baw się i bądź bezpieczny". Podobne działania podejmuje ZSG nr 4, który uczestniczy w projektach dotyczących przemocy i bezpieczeństwa w gimnazjum. Do standardów należy współpraca z policją i strażą miejską.

- W szkołach jest bezpiecznie. Oczywiście, że zdarzają się sporadyczne przypadki bójek czy agresji słownej, ale trudno tego uniknąć w szkole liczącej 600 czy 800 uczniów - mówi Zbigniew Solarik, naczelnik wydziału edukacji w magistracie. - Dyrektorzy pytani o bezpieczeństwo w szkołach potwierdzają naszą opinię. Do poważniejszych incydentów w roku szkolnym dochodzi raz, dwa razy...

Bardziej sceptyczni są rodzice. - Nie ma tygodnia, bym nie słyszała od synów opowieści o bójkach w szkole - mówi matka gimnazjalistów.