Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobryszyce w roli głównej, czyli podradomszczańska miejscowość w filmie. Czy "tak było" naprawdę?

Małgorzata Kulka, Przemysław Jafra
Spotkanie z Anną Wieczur-Bluszcz i Przemysławem Bluszczem podczas radomszczańskiej premiery filmu
Spotkanie z Anną Wieczur-Bluszcz i Przemysławem Bluszczem podczas radomszczańskiej premiery filmu Małgorzata Kulka
- Jestem patriotą! Jestem z Dobryszyc! - deklaruje znany aktor Przemysław Bluszcz. To dzięki niemu miejscowość stała się miejscem akcji filmu "Być jak Kazimierz Deyna".

Choć mieszkańcy ekipy filmowej nie widzieli, nikt nie ma wątpliwości, że w jednym z najnowszych polskich filmów głównym bohaterem zostały podradomszczańskie Dobryszyce. Stało się to za sprawą ich ambasadora, Przemysława Bluszcza, który tam właśnie spędził większą część dzieciństwa, a w filmie "Być jak Kazimierz Deyna" zagrał Stefana, ojca tytułowego Kazika.

Reżyser obrazu a zarazem żona aktora, Anna Wieczur-Bluszcz, przyznaje, że umieszczenie akcji w Dobryszycach to pomysł męża, a ona, znając jego sentyment do rodzinnych stron, przystała na propozycję.
- Mam ogromny sentyment do Dobryszyc. Na tych polach, na tym boisku spędziłem godziny szczęścia. Dla mnie ten kraj dzieciństwa to cudowne miejsce. Bo choć urodziłem się w Piotrkowie, a pierwsze sześć lat mieszkałem w Bełchatowie, tak naprawdę całe dzieciństwo, całą "podstawówę", pierwsze miłości, czyli takie najważniejsze rzeczy, z którymi się człowiek utożsamia, wiążę z Dobryszycami. Jestem patriotą, jestem z Dobryszyc! - deklaruje Przemysław Bluszcz.

Aktor wyznaje, że lubi wracać w rodzinne strony, a przyjeżdża tutaj, by odwiedzać ojca. - Lubię tu pobyć... Wystarczy pójść dosklepu i już się spotyka wielu znajomych ludzi - mówi.

Jak zapewniają mieszkańcy, nie ma we wsi osoby, której znany aktor by nie znał i z którą, gdy tylko nadarzy się okazja, nie porozmawia. Przemysław Bluszcz pojawia się też na gminnych uroczystościach, na które jest regularnie zapraszany. - Nie zawsze przyjeżdża, ale wiemy, jak wygląda praca aktora - mówi Małgorzata Dzwonek, pracownik urzędu gminy i radna powiatowa.

Przemysław Bluszcz, przyznaje, że chciałby, by w Dobryszycach zaczęło się więcej dziać. Zdaje sobie jednak sprawę, że taki problem ma dziś wiele małych miejscowości.
W filmowych "powiatowych" Dobryszycach na brak akcji narzekać nie można. Jest miejscowy PKS z wciąż psującymi się autobusami (tam początkowo pracuje Stefan). Działa też drużyna piłkarska Unia Dobryszyce, a Stefan bardzo chce, aby jego syn poszedł w ślady legendy polskiej piłki, Kazimierza Deyny. Oddaje go więc pod opiekę charyzmatycznego trenera.
- Na początku chciałem grać trenera, bo to takie efektowne, ale Michał Piela rzeczywiście "zrobił go" świetnie, a producenci przekonali Anię, żebym zagrał ojca - wspomina aktor...

Czytaj dalej na następnej stronie...
Sportowe rozrywki młodzieży wspomina emerytowana nauczycielka z Dobryszyc.
- Z mojego okna widać było boisko. Polekcjach wokół Przemka zawsze była grupa dzieci. Może nie był wyczynowcem, nie miał wielkich osiągnięć sportowych, ale grał w piłkę jak wszyscy chłopcy - opowiada Zuzanna Baryś.

Wychowawczyni Przemka zwraca uwagę, że aktor już jako dziecko zdradzał duże uzdolnienia artystyczne i był bardzo dobrym uczniem. Gdy pojawił się w szkole, nauczyciele byli wręcz zachwyceni.
- Żadna szkolna akademia nie odbyła się bez Przemka. Na scenie czuł się jak ryba w wodzie, nigdy się nie stresował. Zawsze był miłym, ciepłym chłopcem, do tańca i do różańca. Potrafił być poważny, ale i miał w sobie duże pokłady humoru. Ja spodziewałabym się po nim bardziej komediowych ról. Swoją kluczową szkolną rolę zagrał podczas uroczystości nadania szkole imienia Jana Kochanowskiego. Po tej imprezie nauczyciele tym bardziej wzdychali, miał fory u wszystkich - wspomina pani Zuzanna.

Klub Unia Dobryszyce rzeczywiście istniał.
- Pod taką nazwą drużyna z Dobryszyc grała w latach 70. i 80. Dziś występuje podnazwą LKS, gra w klasie B - informuje Stanisław Sipa prezes OZPN Piotrków.

- Pamiętam, były takie treningi i niedziele, kiedy mieszkańcy zbierali się na meczach ikibicowali. Sport dla dzieci i młodzieży był jedną z niewielu form rozrywki - wspomina Małgorzata Dzwonek.

Sam aktor przyznaje, że jest fanem piłki nożnej. - Od dziecka kibicuję Realowi Madryt - podkreśla Przemysław Bluszcz. - Zpolskim drużynami to różnie bywało. Pamiętam, że na początku byłem fanem Widzewa z Witoldem Surlitem, Mirosławem Tłokińskim, Zbigniewem Bońkiem, Włodzimierzem Smolarkiem. To byli moi idole. Gdy kopałem piłkę w Dobryszycach, to ja byłem "Zibi".

Jak zaznacza, nigdy nie kibicował dużym polskim klubom, np. Legii Warszawa, której ikoną jest Kazimierz Deyna. - Gdy te drużyny grały w pucharach i eliminacjach, byłem po ich stronie. Pamiętam, jak emocjonalnie przeżywałem mecz Widzewa o Ligę Mistrzów. Do dziś pamiętam słynne słowa Tomasza Zimocha "Panie Turek, kończ pan ten mecz"... - wspomina aktor.

Uśmiech na twarzy mieszkańców naszego powiatu budzi ostatnia scena filmu, wnuczka naszego bohatera rodzi się naoddziale położniczym Szpitala Powiatowego w... Dobryszycach.
- Szpitala powiatowego w Dobryszycach nigdy nie było, nie ma i raczej nie będzie. Mamy już jeden szpital w Radomsku i to chyba wystarczy - śmieje się Małgorzata Dzwonek.

Jak podczas spotkania z widzami w Miejskim Domu Kultury w Radomsku tłumaczyli reżyserka i aktor, nie było możliwości, by film kręcić w samych Dobryszycach.
- Cała produkcja odbywała się w Warszawie i jej okolicach. Musieliśmy znaleźć miejsce, które spełniałyby różne warunki scenograficzne i... znaleźliśmy w okolicach Czerwińska nad Wisłą. Boisko było zaś po drugiej stronie Warszawy. Ale to wszystko to magia kina... - tłumaczy Przemysław Bluszcz.

Czytaj dalej na następnej stronie...
"Być jak Kazimierz Deyna" prezentuje lekko przerysowaną rzeczywistość PRL oraz jej przemiany. Jest syrenka, radio firmy Kasprzak, dziadek słuchający stacji Wolna Europa i matka płacząca przy kolejnym odcinku "Niewolnicy Isaury". Jest rower Wigry i szał białych skarpetek.
- Bardzo pozytywnie odebrałam ten obraz. Gdy sięgam pamięcią do lat dzieciństwa, widzę takie właśnie Dobryszyce. Dla mnie to odbicie rzeczywistości - mówi Małgorzata Dzwonek.
Na film zabrała ze sobą 15-letniego syna. - I on zapytał mnie później, czy tak właśnie było. Odpowiedziałam: - "Tak". A on na to - "To fajnie".
- Tak, było fajnie, zabawnie. Były chwile wzruszenia, ale i grozy - wspomina pani Małgosia.

Mieszkańcy Dobryszyc przyznają, że byli zaskoczeni takim wyróżnieniem dla ich miejscowości.
- To świetna promocja, którą byliśmy miło zaskoczeni. W pewnych momentach filmu naprawdę się wzruszyłam. Każdy mieszkaniec Dobryszyc, który oglądał film, na pewno się ucieszył. Jestem dumna z tego, że nazwa naszej miejscowości nieraz się tam znalazła - tłumaczy radna powiatowa.

- O tym, że Dobryszyce "zagrają" w filmie dowiedziałem się od kolegi. Zapytał mnie, ile za to zapłaciłem. To najlepszy z możliwych sposobów na promocję. Zdarza się, że samorządy naprawdę za to płacą. My nie płaciliśmy. To była tylko dobra wola państwa Bluszczów i sentyment aktora do naszej miejscowości, za co serdecznie dziękujemy - mówi wójt Jan Pawlikowski.

Ma nawet zamiar wystosować oficjalne podziękowanie dla twórców filmu.

Zobacz także zdjęcia z radomszczańskiej premiery filmu: Premiera filmu Być jak Kazimierz Deyna z Anną Wieczur-Bluszcz i Przemysławem Bluszczem

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto