Już prawie trzy lata minęły od śmiertelnego wypadku w okolicach Fryszerki, a wyroku wciąż nie ma. Z rozprawy na rozprawę pojawiają się natomiast sprzeczne zeznania.
Wypadek wydarzył się w marcu 2012 roku, zginął rowerzysta, wytypowany przez policję prawdopodobny sprawca przez półtora roku się ukrywał. Gdy w końcu został zatrzymany, w sądzie powiedział, że to nie on kierował, a jego znajomy. Ten pół roku po wypadku popełnił samobójstwo.
Bezsprzecznych dowodów na winę G. nie ma. Tego, że to on kierował samochodem w dniu wypadku nie potwierdzają ani badania próbek DNA ani śladów zapachowych pobranych z kierownicy i siedzenia.
Przełom mogły przynieść zeznania mężczyzny, który siedział w jednej celi z Mariuszem G. w areszcie śledczym w Piotrkowie. Z relacji mężczyzny wynikało, że oskarżony miał mu się przyznać do winy. Ponoć opowiadał, że potrącił rowerzystę i uciekł, a w zacieraniu śladów miał pomagać były policjant.
Wersji tej w sądzie nie potwierdził wspomniany policjant. Stwierdził, że choć zna Mariusza G., nie pomagał w zacieraniu śladów, nawet nie wiedziałby, jak to zrobić. Pozostali świadkowie zaprzeczyli, by ktoś miał namawiać wskazanego przez G. kierowcę do przyznania się do winy. Opowiadali, że nie wiedzieli nic o jego samobójczych zamiarach. Mężczyźni zgodnie kwestionowali poczytalność współwięźnia G.
W lutym kolejna rozprawa...
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?