Pali się!
Michowice w gminie Głuchów. Zwarta zabudowa. Frontem do drogi stoi budynek mieszkalny, w podwórzu znajduje się kilka zabudowań gospodarczych. W jednym z nich wieczorem, 30 września pojawił się ogień.
Do Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach o godzinie 21.20 dociera zgłoszenie o pożarze budynku gospodarczego, samochodu i zbiornika oleju opałowego. Na miejscu okazuje się, że ogień zdążył rozprzestrzenić się na sąsiedni budynek gospodarczy. W płonącym warsztacie znajduje się zestaw spawalniczy: butle z tlenem i acetylenem. Groźba wybuchu jest realna. Strażacy ewakuują mieszkańców posesji i zgodnie z procedurami przystępują do zabezpieczenia butli z gazem: schładzają je i umieszczają w zbiorniku z wodą. Na dachu jednego z płonących budynków zamontowana jest instalacja fotowoltaiczna utrudniająca działania ratownicze. Panele stwarzają dodatkowe zagrożenie dla strażaków. Akcji nie ułatwiają też gromadzący się gapie z zainteresowaniem śledzący przebieg wydarzeń.
Dom uratowany, lecz straty ogromne
Akcja gaśnicza, w której w sumie udział wzięło 9 zastępów straży pożarnej trwała do 4.30 w sobotę, 1 października. Na szczęście nikt nie został poszkodowany, jednak straty są ogromne. Całkowitemu zniszczeniu uległ jeden budynek gospodarczy – pozostały z niego tylko ściany, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zdecydował, iż nadaje się on jedynie do rozbiórki, sąsiedni budynek został nadpalony. Spłonął samochód dostawczy, dwa inne – auto osobowe i ciężarowe również zostały zniszczone w wyniku pożaru. Jednak mimo tych strat można mówić o sukcesie: strażacy nie dopuścili do wybuchu i rozprzestrzenienia się ognia na dom mieszkalny i pozostałe zabudowania.
Źle się poczuł
Aspirant sztabowy Jan Biernat, podczas akcji w Michowicach pełnił funkcję zastępcy dowódcy zmiany. W początkowym etapie to on właśnie dowodził działaniami ratowniczymi. W pewnej chwili strażak źle się poczuł. Złe samopoczucie zgłosił kolegom, którzy zareagowali błyskawicznie: udzielili mu pomocy i wezwali jednostkę ratownictwa medycznego. Do karetki Jan Biernat dotarł o własnych siłach, jednak podczas badania doszło u niego do nagłego zatrzymania krążenia. Mimo wysiłków ratowników czynności życiowych nie udało się przywrócić. Lekarz stwierdził zgon.
Bezpośrednia przyczyna tragedii nie jest na razie znana. Zarówno okoliczności pożaru, jak i śmierci strażaka wyjaśnia prokuratura w Rawie Mazowieckiej.
Ponad 20 lat doświadczenia
Asp. szt. Jan Biernat osierocił córeczkę. Miał 42 lata. Był absolwentem Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie. W Komendzie Miejskiej PSP w Skierniewicach służył od 2003 roku, gdzie początkowo pełnił funkcje ratownicze, a od 2007 roku dowódcze: dowódcy zastępu, sekcji i zastępcy dowódcy zmiany. Przez wiele lat był zastępcą przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ SOLIDARNOŚĆ w KM PSP w Skierniewicach. Odznaczony Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę przez prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej i odznaczeniami resortowymi: Srebrną Odznaką Zasłużony dla Ochrony Przeciwpożarowej oraz jako druh OSP Samice Złotym Medalem za Zasługi dla Pożarnictwa.
"To był Janek"
Działalność w Ochotniczej Straży Pożarnej Jana Biernata nie ograniczała się jedynie do jednostki w Samicach, gdzie pełnił funkcję zastępcy naczelnika. To właśnie on prowadził szkolenia dla OSP z powiatu skierniewickiego. Każdy strażak ochotnik przeszkolony przez KM PSP w Skierniewicach miał z nim kontakt. Zmarły był także znany ze swojego prywatnego zaangażowania w akcje charytatywne i działalność społeczną. Był gorącym patriotą.
Nic więc dziwnego, że pod facebookowym postem podającym informację o jego śmierci w bardzo krótkim czasie pojawiła się blisko setka komentarzy z wyrazami żalu, współczucia dla rodziny i wspomnieniami, z których wyłania się postać serdecznego, zawsze skłonnego do pomocy, ciepłego człowieka, ale również kompetentnego, doświadczonego strażaka i dowódcy, który swoją wiedzą i doświadczeniem bezinteresownie dzielił się z innymi.
– To nie jest tak, że zmarł jakiś tam strażak. To był Janek. Janek, który był znany w środowisku i każdy, kto go znał prywatnie wiedział, jaki to człowiek: zawsze ciepły, pomocny, zainteresowany, zaangażowany – mówi kpt. Bartłomiej Wójcik, oficer prasowy skierniewickiej komendy PSP. – Sam pracowałem z nim na zmianie przez wiele lat i bardzo wiele mu zawdzięczam.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?